To mnie kiedyś zgubi
Człowiek gubi się w swoich
czynach i gdy przychodzi chwila przekazania całej swojej dotychczasowej
historii życia, nie ma pojęcia od czego zacząć, a patrząc w oczy słuchacza,
milknie. I oboje znaleźli się w takiej niezręcznej sytuacji, nie wiedząc co
powiedzieć, a ich oczy nie potrafiły spotkać się ze sobą, swobodnie. Można
uznać, że to dziwne, iż dwoje prawie obcych ludzi ma przed sobą tyle tajemnic,
jakby okłamywali się nawzajem przez dobrą dekadę.
Przy panującej ciszy mogła niepewnie oblizywać
wargi, obawiając się zacząć rozmowę, splatała palce na kubku, uciekając
wzrokiem gdzieś w bok. Nie lubiła zaczynać pogawędek z osobami prawie obcymi,
sama nawet do końca nie wierzyła, że siedzi naprzeciw Ashtona i gorącego kubka
czekolady, z którego wydobywała się para.
– No więc – odchrząknął.
–Tak – potwierdziła bezsensownie.
Z błyskiem w oczach złapała jego bure spojrzenie i na chwilę zatopiła
się w nim, ale zaraz oderwała się, bo poczuła się dziwnie. Nie umiała
zrezygnować z bawienia się kubkiem, co on zinterpretował jako jej
zdenerwowanie. Sam czuł się niezręcznie, siedząc tu, na wprost Ags, chciał przyjrzeć się jej twarzy
w tym świetle, ale wydawało mu się to dość natrętne, więc utkwił wzrok za oknem, które odbijało wnętrze
lokalu w specyficzny dla siebie sposób. Czuł się podpuszczany, by zaczął mówić,
ale nie wydał z siebie żadnego więcej dźwięku.
– Hm – ponagliła go – a więc? Nic
nie powiesz?
– Na twoje nie zadane pytania?
– Nie przeprowadzam śledztwa, ani
wywiadu – pochyliła się nad stolikiem i wyszeptała – to czyste spotkanie.
Obserwował ją ze śmiechem, nie mogąc
się nadziwić, że wcześniej ta dziewczyna wydawała mu się zamknięta, teraz
wyczuł, że jest nie tylko tajemnicza, ale też nieźle zakręcona. Nigdy nie mógł
określić jej jednym słowem, zaskakiwała go każdym ruchem, jakby wciąż walczyli
przeciw sobie na czarno-białej szachownicy, posuwając pionki, tak by wygrać to
stracie.
– Dobrze, nie mam zamiaru…
– …się tłumaczyć – wpadła mu w
słowa i zaczęła się krztusić.
W jej oczach pojawiły się jej
łzy, wstrzymując oddech, próbowała jakoś zaradzić sytuacji i nie robić typowych
głupich min. Zresztą, nie mogła nic poradzić, że w naturalnym odruchu zaczęła
kasłać, a kilka osób spojrzało na nią. Było jej trochę wstyd, że wcale nie
udaje żadnego anioła, tylko na pierwszym poważnym wyjściu do kawiarni pije
łapczywie, aż lecą łzy. Po Ashtonie było widać, że się przeraził i wydawał się
skory do udzielenia jakiejś pomocy, ale powstrzymała go wyciągając dłoń.
– Przepraszam – wychrypiała – nie
chcę wiedzieć co myślisz o mnie.
– Nie? – zapytał, marszcząc brwi
i nie bardzo wiedząc co zrobić. Chyba dawno nie był tak wyprowadzony ze swojej luzackiej
równowagi.
– Nie – wzięła do rąk serwetkę i otarła twarz –
brak kultury, kompletny, co?
– Eh… - odpowiedział zakłopotany.
–
Możemy zacząć od początku? Tego nie było…. Źle się czuję, że… - wyjąkała –
wstydzę się za siebie.
Niemal
położyła się na stoliku, zakrywając dłońmi twarz. Zrobiło się jej niesamowicie
gorąco i zapragnęła zniknąć na chwilę do zimniejszego świata, zapominając o
swoich czynach, które były nie na miejscu.
– Nie –
przerwał z uśmiechem na ustach – udowodniłaś mi, że jesteś prawdziwa.
– Tak.
Najzupełniej, prawdziwa, aż do bólu – mruknęła.
Patrzył się teraz na nią wprost,
a usta wykrzywił w zabawnym uśmiechu. Wiele by dała, żeby dowiedzieć się o czym
wtedy myślał, przyglądając się z taką szczerą zaciekłością jej twarzy, oblaną
rumieńcem. Jednak bała się przerwać tę ciszę, więc uciekła wzrokiem,
przytulając palce do ciepłego kubka. Może i wszystko się w niej gotowało, ale
palce nadal pozostawały chłodne.
– Czym się teraz zajmujesz? –
zaczął temat.
Speszyła się lekko i schwytała
rąbek grubego swetra, układając z niego fałdki na palcu. Przez chwilę milczała.
Nigdy nie lubiła opowiadać innym o swoich zainteresowaniach, czy też planach.
Nie wiedziała dlaczego. Może taka obawa leżała gdzieś głęboko i sama nie
potrafiła jej określić. Nie lubiła mówić
o tym co jej wychodziło, lecz jednocześnie łaknęła akceptacji tego co robi i
jakiś mniejszych sukcesów, efektów lub samej satysfakcji, że się udało.
– Uczę się – odparła wymijająco.
– Edukacja – westchnął – bardzo
dobrze.
– Sama nie wiem, czy to dobra
droga.
Wyjrzała przez okno na oświetlone
uliczki, na prószący śnieg, okrywający płaszcze przechodniów, i maski
zaparkowanych nieopodal samochodów. Magiczna pora z orzeźwiającym wiatrem,
który czasem psuł piękno sytuacji, przez chłód jaki niósł. W szybie widziała
też odbicia świateł z wewnątrz lokalu, ale nie przyglądała się czemuś
konkretnie.
– Piotr – odezwała się – zawsze
kazał mi dążyć do tego co lubię.
Chłopak kiwnął głową, napinając
się w środku. Ciekawiło go kim był ten człowiek, bo zauważył, że chyba musiał
mieć dużo wpływ na Ags, skoro z taką czcią wspominała go, a jej twarz
natychmiast posmutniała, ale zaraz usta wykrzywiła w uśmiechu i znów była
trzeźwa, już nie oddawała się wspomnieniom. Powróciła do tej chwili i spojrzała
w jego oczy, ale widział w niej pewien mały kawałek bolesnego szkła.
– Był wielkim człowiekiem. – Podtrzymywał
rozmowę, próbując wybadać, czy aby nie przesadza.
– Nie – sprostowała z uśmiechem.
– Był taki sposobie. Ale potrafił wspierać, a to czyni go kimś ważnym. Prowadził
samochód i… zniknął.
– Przepraszam – wyszeptał.
Natychmiast odszukał jej dłoni, która
otaczała kubek napoju, ściskając go mocno. Delikatnie wyswobodził go z jej uścisku
i położył swoją drugą dłoń na jej zimnych
placach i ścisnął lekko. Chyba wiedział co to znaczy stracić kogoś bliskiego,
nie mogąc się z nim nawet pożegnać. Aż za dobrze wiedział o czym mówiła, co
przeżyła. I chciał to wszystko przelać na ten uścisk dłoni, nic nie mówiąc i
nie dając znać, że właściwie mówi tym samym językiem i podobnymi wspomnieniami.
Przez myśl mu jednak przemknęło, że być może przesadza? Może to źle, gdy chciał
ją pocieszać i w jednej chwili cofnął dłoń, odchrząknął i odwrócił się. Tym
samym dał do zrozumienia Ags, że o czymś w tamtej chwili myślał, o czymś co go poruszyło,
by zabrać dłoń. Tylko problem tkwił w tym, że mogła się tylko domyślać, skoro Ashton
należał do tych, którzy się nie tłumaczą.
***
Następny rozdział musi być lepszy! ;)
Trochę zeszło mi dodanie wpisu, choć wcale tego nie czuję.
Czas leci tak szybko, że nawet go nie zauważamy.
Ostatnio miałam chwilkę czasu i odpowiedziałam na pytania od Ciebie, Angelique Ana i jeszcze raz dziękuję za nominację. :) Odpowiedzi uwzględniłam w zakładce - Liebster Award.
Dziękuję również (ale tak bardzo, bardzo) za Wasze słowa, bo każdy daje mi siły, by odpędzić myśli, że powinnam wszystko , potraktować 'delejtem'.
Następny rozdział musi być lepszy! ;)
Trochę zeszło mi dodanie wpisu, choć wcale tego nie czuję.
Czas leci tak szybko, że nawet go nie zauważamy.
Ostatnio miałam chwilkę czasu i odpowiedziałam na pytania od Ciebie, Angelique Ana i jeszcze raz dziękuję za nominację. :) Odpowiedzi uwzględniłam w zakładce - Liebster Award.
Dziękuję również (ale tak bardzo, bardzo) za Wasze słowa, bo każdy daje mi siły, by odpędzić myśli, że powinnam wszystko , potraktować 'delejtem'.
Bez przerwy zaskakujesz mnie relacjami tej dwójki. Mam wrażenie, że ostatnio jakby cofnęli się w tej relacji. Najpierw potoczyła się bardzo szybko. Spotkania na plaży, wesołość i żarty. A teraz wszystko stanęło i stało oschłe. Są zatopieni w swoich własnych myślach i nie potrafią wyrazić ich słowami. Doskonale oddałaś klimat tej rozmowy i niezręczność ciszy, która między nimi zapadła. Ten rozdział wyszedł Ci naprawdę świetnie! Uważam go za jeden z lepszych, a opisy uczuć były wprost obłędne. Czułam ich niepewność i widziałam przed oczami zestresowaną Ags i Ashtona, który nie bardzo wiedział co myśleć.
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się ten rozdział! Ale największym zaskoczeniem dla mnie było to wyznanie Ags. Nie sądziłam, że wypali tak nagle z tak osobistym wyznaniem. Ale przynajmniej dowiedzieliśmy się nieco więcej na temat przyjaciela z przeszłości;)
Pozdrawiam! ;*
Dodałaś mi otuchy. :) Bałam się, że zrobiło się zbyt... ociężale. A wyszło tak, bo chyba wiem co to niezręczność. ;)
UsuńPierwszy raz nie jestem pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, bo coraz więcej wiadomo o przeszłości Ags. Podoba mi się ten rozdział, nawet nie wiem konkretnie czemu, ale po prostu podoba mi się :D Już nie mogę się doczekać następnego i życzę Ci weny :) x
Jednak stał się wyjątek od reguły i jesteś druga! ;)
UsuńCzyli jednak temat śmierci? Każdy przez nas utracony bliski tworzy w naszym sercu ranę... Ona się nigdy nie zabliźni, ale z czasem mniej broczy krwią :(
OdpowiedzUsuńPiotr musiał być ważny dla naszej bohaterki, a nawet jeśli ich relacje były średnie, to nie zmienia to faktu, że śmierć przeraża i zmusza nas do refleksji i właśnie do tłumaczenia się przed sobą. Ashton może i ma tendencję do luzu, ale jakby kogoś stracił, to Bóg mi świadkiem zmusiłby się do myślenia i zacząłby kontemplować...
Dlaczego ich rozmowa jest taka sztywna? Za mało emocji... Znaczy się Ags dobrze zaczęła, ale on chyba nadal ma jakiś mur dookoła. Może on go w końcu wyburzyć?
Pozdrawiam :*
Ps. Bon Jovi :D Lubię go!
Ps2. Sama 13-go lutego straciłam Dziadka... Śmierć zawsze przychodzi nieproszona i zawsze jest za wcześnie... ;/
Dobrze określone, Ashton stawił mocne mury, ale może mają w sobie taką małą dziurkę, która potrafi zmienić wszystko w proch. :) Postaramy się o to.
UsuńW najmniej spodziewanych momentach... przykro mi z powodu tej utraty, ale nikt nie może na to nic poradzić. Trzymaj się!
oh, jestem!
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny pojawiam się na Twoich progach z masą zaległości, nieprzeczytanych rozdziałów i niewypowiedzianych opinii na ich temat. Czy będziesz taka miłosierna i po raz kolejny udzielisz mi rozgrzeszenia? Kochana, wiem, że pojawiam się i znikam, ale pamiętam o Tobie. Zaczynając podróż po blogosferze, badając ilości swoich zaległości nie zapomniałam o Ags! powróciłam tu z ochota i zapałem. W zaległościach jest piękna jedna rzecz - nie musisz czekać na kolejny rozdział, wystarczy, że naciśniesz odpowiedni przycisk i witryna ukarze przed Tobą charakterystyczne budowle sylab! Tak jest i tu. Pojawił się Daniel, kótry jest cudowny. jednak Ashton skradł moje serce od samego początku opowiadania. Nie wiem tak naprawdę co było tego przyczyną, jednak coś mi podpowiada, że on jest genetycznie zaprogramowany, aby być z Ags, choć nie do końca jest o tym przekonany. To ich spotkanie w kawiarni, jej wyznanie. Tak bardzo im kibicuję i mam nadzieję, że ich stosunki naprawdę zmienią tor. Mimo, że praktycznie się nie znają, nic o sobie nie wiedzą. Czy to nie jest własnie TO?
Czekam NA NOWY ROZDZIAŁ! ;)
Czuję się tak miło wzniesiona, gdy piszesz, że Ags jest w Twojej pamięci. ^^
UsuńTak, prawda jest taka, czasem zastanawiam się, czy nie łatwiej czytać, gdy opowieść już się skończy. ;)
Nieznane są wyroki Boskie... Ale chyba istnieje takie coś jak przeznaczenie, a może tylko usiłujemy się tego trzymać, żywiąc nadzieję? Zobaczymy na jakie tory ich zaniesie i może w końcu ktoś tu przestanie być taki... hmh.
Dziękuję, że wróciłaś, dodając mi sił!
Ojej, jak mi się ten rozdział podobał! Pochłonęłam go na raz i czułam się nasycona. Naprawdę, zawiera wszystko to co powinien mieć: idealnie odmierzone opisy i dialogi. Ach, a kiedyś mówiłaś, że za nimi nie przepadasz, a tymczasem wychodzą Ci naprawdę wspaniale!
OdpowiedzUsuńOj, to naprawdę musiało być niezręczne. Mam na myśli dokładnie tą początkową ciszę. Dokładnie ją rozumiem, bo ja często tak mam, kiedy poznam nową osobę. Co do zakrztuszenia, to rzeczywiście, było to trochę zawstydzające, ale no cóż, to w końcu odruch ludzki i nie ma na niego mocnych! :D
Jestem ciekawa jak tam dalej się to spotkanie rozwinie, postaram się wpaść jutro, bo dziś wpadłam dosłownie na chwilkę.
Pozdrawiam ;)
Cieszę się, że jednak dialog nie musi być już dla mnie tą zmorą. ;) Rozchwiały się moje zwątpienia w nie.
UsuńRozdział bardzo fajny.
OdpowiedzUsuńAgs pokazała znów pazurki.
A Ash chyba wzbudził moją litość... Chociaż ponoć był takim beztroskim flejtuchem bez powodów do przejęcia się, chyba nawet on coś ukrywa.
Tak się cieszę, że są dialogi... XD