środa, 31 grudnia 2014

14. Ale wciąż czegoś pragniesz


Biel krąży wokół, przenosząc w marzenia



Delikatne, srebrzyste płatki bieli opadały z wdziękiem na szare płyty chodnika, oświetlone delikatnie przez uliczne lampy. Świat nocą o tej porze roku wyglądał przyjaźniej, nie straszył brakiem blasku w kolorach miasta. Był niczym wyjęty z opowieści bajkowych. W wirujących płatkach śniegu można było doszukać się odzwierciedlenia wróżek, tańczących w swoim własnym powolnym rytmie, tak dobrze zgranym z lekkim podświetleniem. Ulice błyszczały w takich chwilach, nadając charakter niesamowitości, jednak nie każdy potrafił zachwycać się takim widokiem, bo mroźne powietrze niemiło drażniło w nozdrza i ochładzało odkryte miejsca na twarzy, gdzie nie nasunięto ciepłej czapki, ani szalika. Włosy wpadające w oczy, niekiedy oprószał śnieg, zamieniający się w wodę, gdy tylko ciepły oddech wydobył się wprost z ust dziewczyny.

Mimo tego uroku, otaczającego ją w zakątkach ulicy, która zachwycała swoją wyjątkowością, chciała dostać się do ciepłego kąta w mieszkaniu, zatapiając się w pluszowym kocu z kubkiem kakao, rozgrzewającego zziębnięte ręce. Lubiła siedzieć w takimi miejscu, w którym jedynym światłem były kolorowe lampki, dodające niezwykłego romantyzmu. Przyzwyczaiła się już do swojej samotności i pustego mieszkania, gdy wracała z zajęć, pracy, czy chociażby z biblioteki. Ta pustka dawała jej przestrzeń na rozwijanie siebie, swoich pasji i dodawała jakiejś wiary, by dalej wypełniać niezapełnione półki, nowymi doświadczeniami. Od jakiegoś czasu starannie układała każdą osobę, przedmiot, czy miejsce na swojej wyimaginowanej szafeczce wspomnień i nie starała się ich odkurzać, bo i tak za jakiś czas zasiądzie na nich ten sam pyłek.

Przekręciła klucz w drzwiach do swojego małego mieszkanka i zaświeciła natychmiastowo światło, by tajemniczy mrok, stał się jaśniejszą pewnościom porządku. Westchnęła na widok pozostawionych ulotek na małym stoliku obok wieszaka. Nie miała siły zrobić z nimi porządku, a wszystkie reklamowe gazetki brała z zachłannością, by stworzyć kolarz na obskurne drzwi sypialni. Wybrała się zaraz do tego pomieszczenia, by móc rozkoszować się ciepłem, lecz jej nikłą radość, zakłócił szelest w kuchni. Przestraszona wyjrzała z pokoju. Miała nadzieję, że to był jednorazowy ruch reklamówki foliowej, pozostawionej z zakupami. W domu nie mogła spodziewać się niczego innego, więc uspokoiła się, jednak na wszelki wypadek zgarnęła pierwszą lepszą rzecz, która rzuciła się jej w ręce. W końcu wszystko mogło być możliwe. Skierowała kroki do pomieszczenia i zaraz podskoczyła z przestrachem, upuszczając książkę, którą wzięła w ręce.

– Daniel! – wrzasnęła.

– Aj. Przysnęło mi się – powiedział zmieszany chłopak, mrużąc oczy pod wpływem światła z sąsiedniej sypialni.

– Co ty tu robisz? – zapytała Ags, trzymając się teatralnie za serce.

– Klucze zawsze da się dorobić.

Daniel uśmiechnął się do niej łobuzersko na co tylko prychnęła, odwracając wzrok, by czasem się nie roześmiać.  Patrząc w te przenikliwie brązowe oczy, które miały w sobie nutkę żartu, było to trudnym wyzwaniem. Nie można było ukryć faktu, że zaczynała je uwielbiać. Nawet zaczynało troszeczkę ich brakować. Nie wytrzymała długo jego znaczącego spojrzenia i zaśmiała się w głos.

– Nigdy mi nie dasz spokoju – westchnęła, opanowawszy się, choć w oczach grały jej ogniki.

– Nigdy, zapamiętaj – powiedział Daniel, udając powagę.

– Dlaczego? – Zmrużyła powieki. – Dlaczego mnie tak męczysz, hm?

– Bo lubię – droczył się.

– Co za odpowiedź – podsumowała – kreatywniej, proszę.

– Ty nadrabiasz tym, ja mam minimalny poziom tego czegoś. – Uśmiechnął się, siadając na kanapie.

– Jasne – powiedziała nieprzekonana. – Może odpuścisz i przestaniesz kłamać?

– Z przyjemnością – odpowiedział hardo.

– Serio? Nie wierzę.

– Może i nie, Ags. Lubię jak się uśmiechasz – zmienił szybko temat, ale tak niefortunnie ją zaskoczył.

– Hm? Przesłyszałam się?

Spotkała jego miłe spojrzenie i nie dostrzegła w nim jakiekolwiek ironii, czy sarkazmu. Był poważny. Obdarował komplementem jej osobą, patrząc przez chwilę, jakby zamglonymi oczami. Zestresowała się. Czuła się dziwnie przebywając z Danielem w tej chwili. Nie wiedziała jak zareagować i wolała uciec od tego.

 Chyba powinieneś już pójść – nieśmiało zaproponowała, odwracając wzrok, gdy ta cisza stała się przytłaczająca do bólu.

– Racja. – Chyba speszył się swoim wyznaniem, bo natychmiast wycofał się. Udał, że wcale nie ugodziła go uwaga Ags o wyproszeniu z jej mieszkania. Uśmiechnął się na pożegnanie i pomachał pękiem dorobionych kluczy, zostawiając je na stoliku, obok kolorowych papierów.

Miała rację, przesadził i doskonale wiedział, że szatynka nie była gotowa na to co chciałby jej jeszcze dopowiedzieć. Zamilkł i wyszedł szybko, zarzucając w tym pośpiechu kurtkę, wskakując w zimowe buty, zapominając o czapce. Nie miał do tego głowy, stwierdził, że dziś posunął się za daleko, dlatego ulotnił się, zostawiając widoczny ślad swojej obecności w postaci zwykłej czarnej czapki. Ale czy tego właśnie pragnęła?

***
Zła aura chyba mnie opuściła. Jest o co walczyć i starać się skończyć to co zaczęłam. Nietrudno da się zauważyć, że dodaje rozdziały, gdy coś idzie mi z oporem. ;) Dziś jest inaczej. I są dialogi! W niektórych przypadkach obietnice są dobre, dlatego postawiłam sobie takie ultimatum i dziś jest rozdział!
 Jeszcze w 2014 roku!
Korzystając z okazji, chciałabym złożyć Wam, każdemu z osobna, życzenia na Nowy Rok 2015.
 By ta cyfra kojarzyła się Wam lepiej, niż ta, która odchodzi. By w nadchodzącym roku, wszystkie trudności stawały się łatwiejsze do pokonania i nadzieja nie opuszczała Was, w waszych celach. Wierzę, że gdy tylko postawimy sobie wyraźnie poprzeczkę, damy radę do niej sięgnąć, a nawet przeskoczyć.
 Byście w to nie zwątpili!
Wszystkiego dobrego!
I tak podsumowując - chciałabym jeszcze raz sprawdzić ilu Was jest.
 Dajcie znak w ankiecie na górze, po prawo. ;)  

sobota, 13 grudnia 2014

13. I cofajac się niczego nie osiągniesz



Od czasu do czasu zostaję trochę w tyle

Dotknęła palcem zimnej powierzchni marmurowego pomnika. Przejął ją dreszcz. Nie wiedziała, czy to zasługa kropel niedawnego deszczu, czy to tylko jej wymysł, ale poczuła się dziwnie. Nigdy nie miała okazji się tu pokazać. Zresztą, uciekła stąd zaraz po wydarzeniach. Nie umiała patrzeć na to wszystko bez niego. A może potrafiłaby gdyby była silniejsza i nie wybierała ucieczki? Chciała pokazać sobie, że jest nie do strącenia  i potrafi wyrwać się z tej pustki, ale zdążyła się przekonać, że zostawiła skrzydła w rodzinnym domu.

Czuła się nieswojo powracając na stare śmieci. Miała tylko cichą nadzieję, że długo tu nie zostanie. Nie chciała być zauważona. Przyszła się tylko przekonać, że da radę wrócić i przywitać się z tym co tak pośpiesznie zostawiła. Przekonać sama siebie, że nic się takiego nie stało, a może nawet pozbierać resztki porcelany, która tworzyła jej osobę? Nie można tak łatwo zapomnieć, nawet wtedy, gdy dobrze się to maskuje i próbuje udowodnić, że się o tym nie myśli. Jednak wciąż w głębi to kłuje.

Zamknęła oczy i wystawiła twarz ku niebu, narażając się tym samym, aby chłodny wiatr rozwiał jej długie włosy. Zakręciła się wkoło, nie zastanawiając się, że jest w takim miejscu, gdzie jej zachowanie mogło wydawać się niewłaściwe. Próbowała ukoić nerwy i spróbować nie płakać, jednak jedna mała łza spłynęła po policzku, znikając zaraz, dzięki podmuchowi. Jednak uczucie szczypania nie umknęło tak zgrabnie. Przyłożyła dłonie do policzka. Myślała, że przybywając tutaj pozbędzie się tego dziwnego poczucia niespełnienia cudzej prośby, jednak tak się nie stało. Nie przeszło jej. Spojrzała na grawerowane litery, układające się w imię najbliższego przyjaciela. Przez chwilę straciła ostrość ich, ale zaraz przyjrzała im się lepiej, by po chwili uciec wzrokiem. Bała się, że patrząc na nie wywoła w sobie jeszcze większy ból i wspomnienia beztroskiej radości, która odpłynęła na okręcie w nieznane. Ziemia u jej stóp była ciemna, jak jej stan umysłu. Czuła, że nie ma w sobie już światła. Ktoś je zagasił, zdmuchnął. Ona mu na to pozwoliła i była to tylko jej wina. Jednakże nie można obarczać się winą za to co się wydarzyło i już nie wróci. Patrząc w tył nic nie zmienisz. Szkoda czasem, że nie ma przycisku z napisem – replay. Byłoby zbyt pięknie. Ale gdy chce się nadal utrzymać się taki urok należy patrzeć w przyszłość z blaskiem w oczach, nadzieją na naprawienie błędów dobrymi uczynkami.  

– Pewnie teraz się ze mnie śmiejesz, nie? – zapytała cichutko, tak by nikt nie powiedział, że postradała zmysły. – Zawsze się śmiałeś. 

Chciała wyrzucić swoją bezradność przez gniew. Tylko na kogo mogła się denerwować? Na siebie samą. To ona doprowadziła do tego, że z trudem mogła się pozbierać. I to przez ten głupi gniew straciła wszystko, przez swój upór i swoje lekkomyślne zachcianki, i słowa, których teraz żałowała.

Przykucnęła, nadal nie patrząc na pojedynczy szary pomnik.

 Wiesz…. Ty przecież nigdy nie lubiłeś marmuru. Śmiałeś się, że to jest zbyt wykwintne, jak na takich marnych człowieczków, że to przytłacza. – Głos ponownie ugrzązł jej w gardle, ale tylko na sekundę, by powiedzieć jedno maleńkie słowo, które zwykle przychodziło jej z łatwością. Być może dlatego że go nadużywała. – Przepraszam – wyszeptała – za to, że załamałam się.

                To był ten akt pokuty, by przyznać się do swojej słabostki, wiedząc, że gdyby gniew opadł, wszystko wróciłoby do normy. Piotr nigdy nie kazałby jej się smucić. Odczuła, że jednak coś się zmieniło, jakby zrzuciła ciężar ze swoich pleców. Jakby po tych słowach zrobiło się zdecydowanie lżej. Potrafiła się już uśmiechnąć i zobaczyć więcej słońca pośród tych mgielnych dni. Zastanawiające jest to, że maleńki promyk światła przebił w tej chwili szare chmury i pokazał, że nawet je, da się przebić.


 ***
 

W tej chwili każdy zasługuje z mojej strony na podziękowanie, że czekał. 
 Może nie będę owijać w bawełnę i powiem od razu co leży na sercu. Zastanawiałam się nad całkowitym wykasowaniu tej historii, która jest tak banalna... Zresztą, przez ostatni czas wydawało mi się, że cokolwiek robię, robię to źle. Uciekałam za każdym razem. Brakowało całkowicie sił. Jestem jakaś nieodporna na krytykę i gdy ktoś na mnie naciera, muszę być w stanie się jej oprzeć i nie denerwować się.
 Musi upłynąć jakiś czas, bym mogła na to spojrzeć inaczej.
  Udało się jednak - wróciłam.
 Jednakże nie wiem co począć dalej. Czy zaprzestać? Ktoś poradził mi, żebym zaczęła pisać taki "pamiętnik" z refleksjami, jednak smutno by było gdybym zostawiła Ags samą. Stoję pod wielką bramą, za którą kryją się trzy drogi. Niby wybór jest prostu, jednak...
 Nie wiem, czy być może całkowicie zrezygnować z pisania? 
Jest jakiś sens przekazywania tego co myślę na bloggera?
 Może wystarczy tylko plik worda, który za jakiś czas bezpowrotnie trafi do kosza?   
Czasem to wszystko wydaje mi się strasznie śmieszne. : )