sobota, 18 października 2014

11.Kiedy wspomnienia powracają




Odszedłeś bo byłeś słaby


             


                 Człowiek zawsze pozostawia po sobie jakiś ślad. Zawsze. Nawet jeśli zagościł tylko chwilę w cudzym życiu. Ta mała rzecz zakorzenia się w umyśle i czasem uciążliwie daje o sobie znać. Odczuwa się miejsce, które jest pustką po utracie tej osoby. Jest to brak, który zagłusza się sprawami codzienności. By nie czuć. Bo tak jest łatwiej. Jednak przychodzi dzień, w którym nie da się tego zakryć taką kolorową serwetom. Mówi się - nie dziś. Pod nią wciąż jest to, co chcemy ukryć. Wiemy o tym tylko my. Dlaczego? Bo boimy pokazać światu naszą słabość, którą mogą wykorzystać. Ma to też dobre strony – samoobrona. Ale czy potrafimy obronić się przed samym sobą? Melancholią, która wypływa z nas? Kiedyś wypada ją przelać do innego naczynia. Tylko trzeba trafić na właściwe.
                  Pozwoliła sobie, żeby tylko on chodził jej po głowie przez jedną chwilę, kilka dni... Z uśmiechem wspominała każdy uśmiech, spojrzenie, bicie serca, gdy był blisko, jednocześnie wyrzucając sobie, że to był kolejny błąd, który popełniła. Czyżby była powołana do pomyłek? Podobno, gdy znajdzie się tę właściwą drogę, czuje się to sercem. A jej chyba było zbyt zagubione i zajęte nie tym czym powinno. Chyba dostała jakieś wybrakowane, które nie potrafiło rozpoznać właściwych spraw. Żyło w świecie iluzjonistycznym, takim jakim nigdy nie będzie ta strona życia. Tworzyło przestrzenie, animacje. Szkoda tylko, że jej serce było stworzone z przezroczystego szkła, które mogło w każdej chwili rozbić się po upadku. Tylko należy zadać sobie pytanie – dlaczego właśnie tak jest? Dlaczego nawet po burzy, świeci słońce?

                  Była tylko kroplom w morzu, pośród tysiąca innych identycznych. Każda z nich czuła się wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju, ale prawda bywa bolesna, prawda? Pocieszający jest fakt, że wszystkie tworzą całość – bezkres dla oczu. To co widzimy, to jednak nie wszystko. Wszystkie zmysły dodają efektu piękna. Każdy z nich pozwala lepiej zrozumieć otaczającą przyrodę. Tylko należy otworzyć się na nią.

                   Dziewczyna czuła, że coś w niej kolejny raz pękło. Jakby przyszedł ktoś i popsuł jej już układające się życie. Ona została sama, zbierając strzępki próbowała dojść do przyczyny takiego zachowania losu. Jednocześnie czuła, że to jest wymaganie, żądanie – masz się zmienić! Przeszła niezłą szkołę, dokonywała różnych decyzji, ale nigdy nie byłą do końca pewna czy idzie dobrą stroną ulicy, czyżby zmieniła pas ruchu, a może kroczy pod prąd? Nauczyła się czekać na sposobność losu i chyba już wykorzystała limit szczęścia.

               Czy tęskniła? Za kim? Za nim? Nie chciała się przyznać, ale… mimo że przez najbliższy czas zabijała to uczucie, wciąż gdzieś były jego resztki, które w takich okolicznościach zbliżały się ku sobie, tworząc coś w rodzaju nieudolnego uczucia pustki. Potrafiła z tym żyć, nauczyła się. Ale jak? Gdy tylko zdążyła się do kogoś przywiązać, gdy zaczynała się otwierać, ta osoba znikała. Kolejna pustka po gwieździe. Tylko jej niebo było mniej jasne, niż to nad nią.

               Deszcz smagał jej policzki, narażone na zjawiska pogodowe. Kosmyki włosów przylepiały się jej do twarzy, a ona stała, jak zwykle sama. Nie dbała o to, że ludzie unikali zimnych kropel wody. Była inna niż wszyscy. Tamci gdzieś śpieszyli, a ona stała w miejscu, teraz i w przenośni. To była tylko jej wina. To ona sama tak sobie ścieliła ścieżkę. Nowe postanowienia mogły znów się nie sprawdzić, dlatego milczała. Trzeba byłoby je wprowadzić w życie, jak niespełna roczne dziecko nauczyć chodzić. Pierwsze kroki mogą być trudne, oparte na lęku, ale chęć jest silniejsza, ciekawość - jak to będzie – móc się samemu poruszać. Dziewczyna zbierała taką część w sobie, ale bała się, że nie starczy jej już sił by się nie przewrócić. Potrzebowała ludzi, a ci nie zawsze byli ku temu sposobni. Powinna radzić sobie sama.

              Wszystko co dobre ma swój koniec, a żyjąc tym co było nie jest dobrym rozwiązaniem. Te oczy, ten śmiech, jej imię wypowiadane przez niego…

              – Ags! – Dziewczyna wzdrygnęła się, usłyszawszy swoje imię tuż obok, za plecami. Odwróciła się łagodnie do tyłu i uniosła lekko powieki, tak by deszcz nie przeszkodził jej w doszukania się właściciela wypowiedzianego słowa.

            Chłopak szedł ku niej, lekko nachylając się do przodu i naciągając mocniej kaptur na głowę. Uśmiechał się, choć Ags dobrze wiedziała, że nie podoba mu się jej zachowanie. Skrytykował wzrokiem jej nagie ramiona i przemoknięte ubranie. Dżinsy już dawno przylepiły się jej do ciała, ale dopiero w tej chwili zdała sobie z tego sprawę.

           – Jesteś szalona – stwierdził osłaniając ją ramieniem – wracamy do domu.

           – Człowiek z reguły jest crazy – szepnęła.

           – Co ty tam sobie mruczysz? – zagadnął.

           Nie lubiła, gdy ktoś tak odbierał jej słowa, wypowiedziane jakby do siebie. Wolała nic nie mówić, bo inni mogli zrozumieć to inaczej niż tego chciała. Zawsze tak było! Nie mogli traktować jej przez to poważnie. Bawili się nią jak piłeczką. Czy tak miała wyglądać jej wędrówka tutaj? Wolała aby nie. Ba! Każdy tak chciałaby, pewnie. Tylko… był pewien problem. Nie dało się tego odwrócić. Takie jednostki są ciekawe, ale jeśli nie przyporządkują się do reszty, to wyginą. Dlatego uśmiechnęła się gorzko i wyrównała krok z Danielem. Jej bordowe martensy odbijały się z pluskiem o mokrą nawierzchnię chodnika. Szli razem dalej. Jakby wcale nie wypowiedział, tych z reguły nic nieznaczących słów. Była aż tak zwariowana, by kłócić się o takie głupoty? Rozważać je? Dlaczego? Ponieważ człowiek czasem woli zagłuszać ważne rzeczy błahostkami.


***
Jestem trochę zła na siebie, że tak długo nie było mnie tutaj. 
 Jednak czas tak szybko umyka mi, a pracy coraz więcej...
Wydaje mi się, że ten wpis też jakoś szczególnie mi nie wyszedł, jakby wszystko się tak rozwlekło...
 Mam świadomość, że mam braki, ale nikt mi na nie lekarstwa nie da, niestety. Sama muszę kuć to co zaczęłam i samymi chęciami nic nie zbuduję. Z pewnych powodów miałam ochotę powiedzieć - stop i na tym zakończyć moją małą historię. Przeżyłam prawdziwe tornado odczuć. Jednak jakoś nie potrafiłam.
  Z czystym sumieniem stwierdzam, że nie powinno się uciekać od problemu, należy znaleźć, doświadczyć czegoś nowego, żeby cała dotychczasowa praca nie była na marne. 
Mam tylko nadzieję, że później będzie lepiej.
Rozdział byłby wcześniej, ale blogger się zbuntował!