sobota, 27 września 2014

10. Że w końcu przyjdzie kres


A słońce zawsze zachodzi za linię horyzontu



                 Największą krzywdą, jaką wyrządzamy sami sobie jest przywiązanie do drugiego człowieka. Uczucie, które zaczyna się tworzyć jest niebezpieczne i potrafi psuć serce od środka. Ból, który sprawia bliska osoba, odchodząc, staje się cierpieniem nie do zniesienia. Cały czas błądzi to w myślach, prześladuje, daje o sobie znać i z czasem zostaje względnie zaakceptowane. Ale wciąż krąży po obiegu i nie blednie przy byle jakim blasku światła. Mówią, że czas leczy rany, ale nie potrafi załatać dziur, gdy bliski człowieka nas opuszcza. A nawet jeśli uda się to naszemu zegarowi losu, jeśli uzna się, że tej pustki nie ma, to i tak widnieje blizna. Znamię, które coś oznacza, kojarzy się z wydarzeniem, z momentami okresu, który już przeminął. Dzięki takim doznaniom można wiele się nauczyć - nigdy nie daj się ponownie złapać w pułapkę uczuciową!

                 Ags zaśmiała się, rozważając te słowa. Dlaczego ludziom tak trudno wpleść je w życie? Bo mają wiarę? Nadzieję, że jednak los jest łaskawszy? Ludzie są po prostu naiwni. Co z tego, że potrzebują miłości, ona ich doprowadza do zguby. Tworząc więzi, narażają się na siebie nawzajem, i co za tym idzie? Na cierpienie spowodowane przez bliźniego. A czasem jest za późno by to wszystko odkręcić.

                 Niektórzy z łatwością maskują swoje niedoskonałości, ukrywają prawdziwość siebie. Tak, żeby żyć lepiej, jak twierdzą, by rozłąka nie dawała takiej dawki rozpaczy po utracie. Bo czasem kłamstwo potrafi być sposobem, ukrywanie siebie, swojego „ja”. W pewnym sensie, to dobry sposób. Żyć ze świadomością, że życie to ciągła gra słów.

                 Ags wciąż wierzyła, że będzie tak jak sobie wymarzyła. A marzenia to obłuda, inny rodzaj kłamstwa, ale z nutą piękna. Ten świat, wymarzony, jest zupełnie inny i lepszy, niż rzeczywistość. Chyba że chce otworzyć się na kolory dzisiejszego świata. One jeszcze istnieją. Niebo nie jest tylko niebieskie. Składa się z powietrza, które przy różnym świetle, wygląda zupełnie inaczej. Linia horyzontu staje się chłodna, rozmazana, a sklepienie nad nami jest intensywniejsze w kolorze. Ranek, a noc, różnią się tonacją barw. Słońce w zenicie, daje inny wymiar otaczającej nas przestrzeni. Tak jak bruzda pozostawiona przez złe doświadczenia jest widoczna tylko w określonym blasku i gdy ustawia się reflektory bezpośrednio na nią. Ona zanika w kolorach tęczy, jakie nas otaczają. Musimy tylko otworzyć swoje oczy.
             

                 Dziewczyna przez ostatni czas dużo o tym myślała. O tym co było, i nie wróci, o tym co jest dla niej kolorowe. O swojej beztrosce i nieumiarkowaniu w szczęściu. Warto było żyć dla tych chwil. Dla kilku sekund zwariowanego życia. Zamykając oczy, próbowała wyrysować sylwetkę osoby, która powoli zawładnęła jej światem. Chyba było już za późno, by o niej nie myśleć, by udawać, że nie rusza ją jego postawa, że nie chce by był przy niej i żeby nie kładł swojej dłoni na jej palcach. Chciała już na zawsze czuć to ciepło, żeby ogrzało jej zmarznięte, skołatane serce. Jednocześnie wiedziała, że on jest dla niej przepaścią, w którą może skoczyć i już nigdy się nie wyjść. Tylko dla jednej przyjemności – spadania w dół, przy nim.

                  Miał rację. Tutaj uczucia muszą odegrać inną rolę. Życie to forma gry, którą nie należy się przejmować, a za jakiś czas całkowicie zapomni się o tej wygranej, czy przegranej. To tylko zabawa. Bawić się życiem, nie odczuwać naprawdę, ekscytować się innym światem. W jego przypadku to był chyba najlepszy pomysł. Nie przejmował się nikim, czy zrani, czy nie, bo i tak odejdzie. Ale czy jest szczęśliwy? Sam dla siebie jest stworzony.

                  Szatynka odgarnęła niesforne włosy za ucho i podpisała świstek, który świadczył o jej zakończeniu dzisiejszej pracy. Tak jak zwykle wyszła z zatłoczonej knajpy i częściowo zadowolona, że jej nogi zniosły ten dzisiejszy trud, ruszyła w kierunku plaży. Wolała tam spędzać każdy szczegół dnia i rozkoszować się słońcem, którego zabraknie za kilka miesięcy. Lubiła gdy ogrzewało twarz i napełniało dobrem, którego teraz jest coraz mniej.

                   – Ags. – Usłyszała głos, dochodzący z boku. W jej sercu zagościło coś miłego. Uwielbiała akcentowaną tak formę swojego imienia. Brzmiała tak głęboko i jakby z oddali. – Hej.

                   Odwróciła się i stanęła naprzeciw Ashtona. Zlękła się jego obecności tutaj, gdyż po spotkaniu na plaży po koncercie wynikła mała zmiana planów. Chłopak pożegnał się z nią zdecydowanie za szybko, gdy patrzyli, milcząc w gwiazdy, i zostawił samą sobie z niewyjaśnionymi słowami. Chciała pytać, co ma na myśli, mówiąc – wszystko przemija. Miała wrażenie, że wie o czym wtedy myślał. Była pewna, że mówi o rozstaniu, ale z jakiejś przyczyny nie mogło to przejść przez gardło. Tak naprawdę chyba nie chciała tego usłyszeć.

                   – Przepraszam – powiedział, na co tylko kiwnęła głową. – Za to że… tyle o tym myślę.

                  – O czym? – chciała wiedzieć.

                  – O kimś – wziął głęboki wdech – o tobie… Złamałaś mi serce na pół i włożyłaś je do swojej kieszeni. Tylko go nie zgub, bo może…

                  Nie dokończył, bo chyba sam nie widział co mówi. Czy kiedykolwiek by się tak zachował? Nie. On nie miał uczuć. Zrzucał je przy każdej możliwej okazji. Jego prawo i zasady poszły w zapomnienie. A tutaj nie mógł myśleć o niej w taki sposób jak zwykle, nie mógłby pozwolić jej by tak łatwo dała się mu zgarnąć. Przemyślał i miał wyrysowany scenariusz na tę historię. Pragnął nic jej nie zrobić sobą, nie zrazić jej delikatnej natury. Musiał wyjechać i wiedział, że jest to moment, w którym powinien przestać udawać. Wmawiać sobie, że to tylko kolejna i za nią będzie następna. Nie. Ags była wyjątkowa i przyznał się, że w tym momencie jest kres jego rządów. Ona musi być czysta, nieskazitelna. Ona była porównywalna do przejrzystej szybą, którą nie powinien dotykać swoimi palcami, bo zostawiłby na niej ślad linii papilarnych, innych, niż ten, który był dla niej kimś bliskim. Nawet w jednym procencie nie byłby godny równać się z nim. Tamten znaczył dla niej więcej.

                  To dziś musiał nastąpić koniec. Za miesiąc będzie się śmiał, że dał się omotać tak nieświadomej tego dziewczynie z innego świata, a może nie? Bał się, że zapomni. Jakaś cząstka w jego duszy tego nie chciał i jej głos stawał się coraz bardziej wyraźniejszy.

                  – Nie zgubię, bo może będzie moją pamiątką – wyszeptała.

                  – Nie mogę zostać dłużej… – powiedział, zanim ugryzł się w język – to było… niesamowite.

                  Zacisnął usta, by więcej już nic nie dodać. Nie chciał zatruwać jej tej chwili życia, bo i tak nie powinno ją obchodzić to, co się teraz z nim działo, z jego przeszłością, czy raczej przyszłością. Ona nigdy nią nie będzie. Nie może nią być. Będzie czystą kartką, której nie wykorzystał, nie wybrudził. Zostawił jej biel, taką jaką zastał. A przynajmniej miał taką nadzieję.

                  Ags była przyzwyczajona do takich sytuacji. Tylko że ten osobnik, akurat przyszedł się pożegnać. Nie chciał być niemiłym wspomnieniem. Chciał jej powiedzieć – przepraszam. Chciał i zrobił to. Jej oczy zaszkliły się łzami, więc schyliła głowę. Normowała oddech i próbowała nie rozważać sytuacji Piotra. Tego, który nie zdążył powiedzieć jej - żegnaj; ani ona nie mogła wyszeptać mu do ucha życzenia dobrej nocy. Ashton mógłby być kolejną zgubą, ale nie był. Chyba przystosowała się do tego, że wszystko się kończy. Tylko ten koniec był o wiele elegantszy, niż tamten niecały rok temu. Było tu tylko - szept i zrozumienie. Było spokojnie, a pustka nie dawała się we znaki.

                 – Żegnaj – wyszeptała, powoli kierując swoje oczy na jego twarz. – To będzie najpiękniejsze pożegnanie.

                 Przez te jej minki, w środku szalał. Zaciskał pięści, zęby, tak jakby chciał je rozłupać, i próbował stłumić krzyk – chcę cię! Była impresją, maźnięciem, które powodowało w nim fale emocji. Jeden jej ruch, równało się tysiące drgawek w jego ciele. Nie dochodziły do niego dźwięki i szmery ulicy, wyciszył się na nie i zagłębiał się w jej oczach, czystych, niebieskich i trochę jednak zagubionych. Gdyby nie głośne uderzenie metalowego kosza na śmieci po przeciwnej stronie ulicy, stałby tutaj i patrzył na nią, zahipnotyzowany. Ten metaliczny brzdęk o chodnik dał mi otrzeźwienie. W duchu podziękował człowiekowi, który tachał ten przedmiot i uśmiechnął się do dziewczyny.

                 – Zapomnij o mnie.

                 Nie czekając już na jej odpowiedź, odwrócił się i odszedł w swoją stronę. Jutro go już tu nie będzie. Ta myśl spadła mu na głowę i zgarbił się trochę. Będzie w domu, który już chyba przestał go stanowić. Korciło go by zajrzeć przez ramię, ale powstrzymał ten swędzący punkt. Siła woli była najważniejsza. Przecież to nic dla niego nie znaczyło, prawda? Jest panem sytuacji, jest kimś, kto rządzi, kto może i chce postępować w sposób egoistyczny. Świat jest stworzony dla niego!

                 A ona? Zagubiona, pod wpływem emocji związanych z jego naturą, myślał o nim jako o szarmanckim i dobrze wychowanym, bo gdzieś pewnie taki był, prawda? Była szczęśliwa, że uznał to za stosowne i pełna podziwu, że przyszedł tu dla niej. Z drugiej strony, chciała krzyczeć – nie zapomnij mnie! Milczała. Impuls myśli dawał jej wyjaśnienie tego – to i tak nic nie da. To było tylko pięć sekund tego lata.




              




***

Czy to według Was było boom? ;)
Mam wrażenie, że trudno się czyta te moje pogmatwane myśli, spisane tutaj. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.Ten rozdział ma w sobie elementy banału. Co mogło sprowadzić na ziemię Ashtona? Metalowe pojemniki na śmieci! Wiem, ale chyba zaczynam szaleć z tego stresu.
Nieunikniony jest niestety koniec, ale narodził się we mnie pomysł na dalszy ciąg.   
 Nie potrafiłabym tego w ten sposób zakończyć, nie dziś.
 Więc zapowiadam, że za jakiś czas pojawi się znów coś ode mnie
Postanowiłam trochę zmienić scenerię, bo jak wiadomo, lato się skończyło, niestety. Pogoda za oknem zaczyna dawać już w kość, a tutaj pofantazjuję i pokażę trochę naszej jesieni z tej lepszej strony, jeśli pozwoli mi na to nastrój.
Cieszę się, że tyle osób zaangażowało się w moją prośbę. Potrzebowałam czegoś do zregenerowania umysłu, a także do pewnej sytuacji w życiu - tak lepiej i tajemniczo brzmi. Moi znajomi dziwnie reagowali na moje widzimisię, więc przeglądałam jakieś top listy, ale najbardziej przydatne okazały się szczere propozycje. 
Za nie właśnie dziękuję Wam.  
      
  




niedziela, 14 września 2014

9. Ale wiedzieli w duszy

Jesteśmy tak do siebie podobni, jednak każdy z nas jest inny inaczej 



                

               Gdyby przypadkowy przechodzień spojrzał jej teraz w oczy, zauważyłby zaślepioną nadzieję. Tak brzmiało by jej drugie imię, według niego. Nieme imię. Tak określiłby jednym słowem stojącą samotnie dziewczynę.

               Mała zmarszczka na jej czole i uśmiech, który wyglądał jakby przykleił się do jej twarzy, utwierdziły by go w przekonaniu, że dziewczyna jest poruszona zbliżającym się wydarzeniem. Całą swoją sylwetką zdradzała napięcie. Była niczym miedziany drut, przewodzący energię, która wciąż czyniła koła w jej obiegu. Gdyby ją dotknął, udzieliłby się w nim energia.

               Była jedną z wielu, i z zapartym tchem czekała na choćby jedno spojrzenie, jeden uśmiech. Było to dla niej śmieszne, ale i realne. Nie chciała być taka jak one wszystkie. Chciała być wyjątkowa. Jedyna w swoim rodzaju, taką jaką się zapamiętuje, gdy chociaż raz się ją zobaczy. Chciała się wyróżniać pośród tysiąca szarych barw. Pomalowałaby się na jaskrawą zieleń!

               Zwykle wybuchała śmiechem, widząc tyle rozkojarzonych twarzy, śledzących jakikolwiek ruch na scenie, tak jakby był to ich ostatni obraz w tym świecie. Teraz była niemal taka sama jak one. Jednak nadal potrafiła zachować się tak jak zwykle. Niestłumiona myślami, które mówiły, że za chwilę na podeście wystąpi pewna czwórka. Czekała jednak z poczuciem, że on czeka by ja zobaczyć. Chciała na to dowodów, musiała jednak je sama sobie stworzyć, dopóki on tego nie zrobi. Była głupia, naiwna – wyrzucała sobie, ale wciąż się śmiała. Przecież to nie, prawda? Prawdziwe uczucia zanikają w tym świecie, nie mają prawa bytu, albo zostają strącone, gdy wypuszczą pierwsze pędy. Dzisiejszy świat biegnie do przodu, a ona nie jest w stanie zatrzymać go nawet o kilka sekund. Choć wydawało się jej, że był moment, który trwał o wiele dużej, niżeli powinien. Tak jak w matematyce. Miedzy zero, a jeden jest nieskończenie wiele liczb, tak i w życiu, jedna chwila trwa nieskończenie długo. Dopóki się ją pamięta – przypomniała sobie. Nić bywa dobra do dobrych wspomnień, a te złe, które za wszelką cenę chciałby się odrzucić od siebie, wciąż wykuwają dziurę w duszy. Ona postanowiła zapełnić ją czym innym. To co minęło nie ma prawa rządzić jej dalszym losem!

                 Obróciła się wokół własnej osi, radując się jak dziecko. Potrzebowała tak banalnych, rzeczowych słów od człowieka, którego nie znała, a nawet nie powinna znać. Był strasznie ludzki, a ona nadawała mu barwę bajek, opowieści jej wyobraźni. Tutaj mógłby mieć nawet spiczaste uszy elfa, skrzydełka zrobione z pyłku, a nadal mówiłby tak bardzo ludzkim głosem, tak przywiązanym do ziemi, który tworzyłby dla niej bajkę.

                  Nagle z zamkniętymi oczami usłyszała pierwszy dźwięk, a później im dłużej trwała ta chwila, tym odkrywał ich głębię. Stawała się częścią tej ulotnej historii. Pomyślała – chciałabym być Twoją impresją. Czy to nie pięknie brzmi? Śmiałą się sama do siebie, łapczywie chwytając melodię. Z półprzymkniętych powiek nie widział nic, prócz twarzy roześmianego chłopaka. Teraz pewnie robił taką  śmieszną minę, którą od razu przywołała. Ludzie pomyśleliby, że jest obłąkana, a ona tylko była w swoim świecie marzeń, a może także i jego?

                  Robił to, co mu najlepiej wychodziło – tak to określała. Perkusja, rytm to jego życie. Nie wiedział sam, czy jest tu tylko fizycznie, choć czuł każde uderzenie, choć czuł zmęczenie, ale też dziwną radość z tego co robił. Przez cały czas w jego umyśle krążyła nadzieja, że jest tu ona. Chciałby ją zobaczyć. Na pewno rozpoznałby tę nietypowość jej obecności pośród tylu prawie identycznych twarzy. Wyjątkowa? Dlaczego, tak by ją nazwał? Bo po prostu taka właśnie była. Gdy tylko skończyli wystąpił na przód sceny, by pod pretekstem ukłonu, przed wiwatującą publicznością, zobaczyć choć znikające pasmu jej włosów. Nerwowo rozejrzał się przez moment po fali tłumu. Już go tak nie cieszył, przeczesywał oczyma ludzi, mając jedną prośbę – bądź tu…

                 W życiu często otacza nas opieką podświadomość. To ona wykazuje, że potrafimy zobaczyć osobę, która patrzy na nas, pożerając wzrokiem. I właśnie w tej chwili Ags otworzyła oczy. Nie czuła się komfortowo, gdy ludzie popychali ją łokciami, drgali to tu, to tam. Napotkała przez chwilę to upragnione spojrzenie i drżąc pod wrażeniem odwróciła się lekko. Czuła, że coś pęka, albo się napina. Straciła siłę, by tu zostać. Było tu zbyt dużo emocji, pragnień i nadziei. Przepychała się przez tłum do wyjścia. Musiała odejść z stąd. Gdyby on dowiedziałby się, że jej bardziej zależy niż powinno… Jego miejsce jest daleko stąd!

                 Prawie krztusząc się z nadmiaru siebie wybiegła na ścieżkę, prowadzącą do plaży. Zakopywała się w białym, miękkim piasku, ale szła dalej. Tak, gdzie jest sama. Pośród tysiąca różnych obcych twarzy czuła, że jest częścią z nich, musiała oddychać tym samym powietrzem, a czuć zupełnie co innego.

                 Zamknęła oczy i wpadła w czyjeś ramiona. Przytuliła się mocniej czując ten znany zapach. Znajoma dłoń zawędrowała w jej rozczochrane włosy, gładząc jej głowę. Zacisnęła kurczowo swoje dłonie na jego koszulce.

                –  Ags – wyszeptał – już jest dobrze.

                –  Nie – odrzekła – nie dobrze. Daniel…

                –  Jestem tutaj.

                –  Właśnie. – Oderwała się od niego, czując, że wolałby się przytulać do kogo innego. – Nie możesz tutaj być.

                – Co? Co się stało?

                – Idź. – Wskazał mu drogę ręką. – Ja muszę pomyśleć.

                Zdobyła się na uśmiech, ale w duszy cierpiał. Nie mogła złapać tchu, dusiła się niemymi marzeniami, które mogłyby się spełnić. Nie mogła zapanować nad sobą. Tak bardzo pragnęła by na nią spojrzał, by zobaczył w niej to piękno, które powinna posiadać. Może powinna się nim zabawić? Tak byłoby o wiele lepiej. Dla niej i dla niego.

                Gdy oderwała się od natarczywości Daniela, pobiegła na plażę. Położyła się na piasku, nie dbając o nic. Złapała oddech i przymknęła oczy, by otworzyć je ponownie i podziwiać gwiazdy. Wśród nich dostrzegła tez czuprynę loków. Uśmiechał się delikatnie, a ręce chował w kieszeniach. Pozbył się już prowokacyjnej bandany, i wciąż wyglądał na anielskiego chłopca.

               – Można powiedzieć, że utożsamiasz się z piaskiem?

               – Można – przytaknęła. – Wypróbuj.

               Kiwnął głową tylko. Poczuła, że bije od niego niezdecydowanie. Nie wiedział jak zareagować? I dobrze. Już poznał ją na tyle, by stwierdzić, że jest nienormalna. Gdzieś narodziło się pytanie, które wypowiedziała, nie myśląc o tym.

                – Co o mnie myślisz? – Kierowała je do gwiazd, ale on i tak usłyszał.

                – Jesteś wyjątkowa. – Patrzył na nią z góry, obserwując zafascynowany jej twarz, jej oczy, które błądziło nad nim. – Taka kolorowa i inna, ulotna i nieświadomie piękna. Czy godnie cię określiłem?

                –  Chcesz mi dorównać? – zaśmiał się.

                –  Powiedzmy.

                 –  To spójrz tam – wskazała w górę, a on podążył za wyciągniętym palcem wskazującym – ale z stąd.

                 Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie znalazł odpowiednich słów. Ona wiedział, że piach, to nie jego dom. Była wyzywająca, taka inna od nieśmiałej Ags. Lubił te dwie złączone ze sobą osobowości. Czekała na jego porażkę. Jednak zaskoczył ją, zajmując miejsce obok i niebezpiecznie blisko ułożył swoją głowę. Jego włosy smagnęły jej policzek. Zatraciła się w tym do końca.

                 – Pięknie tu – wyszeptał. – Z tobą.

                 – Wiesz, że był kiedyś w moim życiu taki ktoś…  –  mówiła cicho i spokojnie   –  kto był dla mnie najlepszym przyjacielem? Razem patrzyliśmy w gwiazdy. Mówił, że jedną z nich będę kiedyś ja. – Umilkła na moment, gdy myślał, że już nic nie powie kontynuowała.  –  A teraz wiem, że on tam gdzieś jest. Patrzy na mnie i cały czas jest. Teraz to wiem. I chciałabym go przeprosić.

                Ashton przetrawił te słowa inaczej, niż zwykle. Pamiętał każde z osobna, i nawet razem. Tworzyły pewną historię, która była dla niego mało zrozumiała. Wiedział jedno, że on taki nie jest. Nigdy by temu człowiekowi nie dorównał. Był słaby. Ukuło go to, gdzieś w środku, ale nie przyznałby się do tego. Ashton chciałby mówić takie rzeczy Ags, jak ten ktoś chciałby być przez chwilę jej gwiazdą, która czuwa, ale czaiło się w nim przekonanie, że nie jest nią i nigdy nie będzie.

               – Twój świat jest inny – wyszeptał.

               – Niby taki sam, ale zupełnie inaczej go postrzegamy – sprostowała.

               – Tak. Jesteś nieszczęśliwa?

               – Teraz nie.

              Oboje spojrzeli sobie w oczy. Ona tak niewinnie, z wyrazem pytania, a on poważnie, jakby intensywnie myślał. Jednak w ich głowach narodziło się jedno – wiedzieli, że kiedyś ma przyjść kres i niezależnie od nich nastąp. On wyraźnie widział tę granicę, ale nie odważył się jej powiedzieć na głos. Wszystko potoczyło się tak nagle. Czuł, że ją oszukuje, ale wciąż tak postępował. Łamał serca i to go bawiło, był arogancki i lubił, gdy tak go nazywano. Tym razem było inaczej, czuł się nieuczciwie, do tego stopnia, że nie potrafił przekazać informacji dziewczynie. Nauczył się dusić pewne rzeczy w sobie.


***

Przyznam, że ten rozdział jest spontaniczny i dzięki pewnej nutce powstał.Jakiej?
To było to, co towarzyszyło mi przez czas pisania.   
Nie uważam, że ten rozdział jest udany. Myślałam, że wyjdzie zupełnie coś innego, lepszego.
Jednak cieszę się, że znalazłam chwilkę, by coś napisać.
Z góry przepraszam za błędy, czy literówki, ale nie jestem w stanie dziś ich już poprawić.
Mam nadzieję, że nie obrazicie się, gdy w następnym rozdziale zrobię takie małe boom. 
Mam już plan, wystarczy znaleźć siłę by to opisać. Niestety jest ona ulotna. Ale postaram się wykorzystać ją, gdy nadejdzie.
Nie jestem w stanie określić kiedy dodam kolejny.  
Boje się samej siebie i z każdym dniem jest gorzej. Ale wierzę, że dam radę. ;)
A teraz zapytam - może znacie jakiś dobry film, który polecacie obejrzeć? Taki, który jest godny, by go polecać.  Potrzebuję propozycji.
Z góry dziękuję za to, że czytacie, że jesteście, że komentujecie.