niedziela, 7 czerwca 2015

24.Biegnąc w próżnię



Bo odrobina lata tworzy wiele historii

                Plamy słońca przedzierały się przez rozłożyste korony soczyście zielonych drzew, tworząc na trawie mozaikę barw i kontrastów. Gdzieś miedzy gałęziami siedział ptak, próbując przedrzeć się swoim piskiem przez szmer miasta. A po parku roznosił się krzyk radości, bawiących się dzieci.                 

Odczekała chwilę, gdy ludzie wrócili do swoich spraw i trochę spiętym krokiem podeszła do chłopaka. Właśnie chował gitarę do futerału i wcale nie interesował się tym, że ktoś chciał z nim porozmawiać. A może tylko udawał, że jej nie widzi? Robił to celowo? Tak, czy inaczej, przystanęła, ściągając usta w delikatnym uśmiechu i machnęła nerwowo ręką.

                – Hej, to było… niesamowite.

                – Ta – uśmiechnął się, choć wcale nie spojrzał na nią – dzięki.

                – Takie prawdziwe.

                Kiwnął głową, zasuwając zasuwki i pochwycił swój instrument w rękę. Wydawałoby się, że gdzieś się spieszy i ona poczuła, że chyba nie miał ochoty rozprawiać z nią o tym co śpiewał i grał. Jakby odciął się od tych przeszłych kilku chwil, kompletnie o nich zapominając. Choć przed momentem była pewna, że to była sama prawda.

                Dziewczyna czuła aurę niezręczności. Nie wiedziała od czego ma zacząć rozmowę, choć jeszcze przed sekundą była pewna, że musi do niego podejść, wyjaśnić. Aktualnie czuła się nie na miejscu, jakby wszystko to co miała w głowie odparowało. Stała w ciszy, a gdy już zdecydowała się spojrzeć na niego, widziała w jego oczach zniecierpliwienie, jakby celowo ją odpychał.

                – Nie wiem co tu robię – przyznała się po chwili.

                – Ja też nie wiem, co tu robisz.

                Jego uwagę odebrała w ciszy, choć zaciskając palce w pięści, tak by poczuć mocno wbijające się w skórę paznokcie. Jeszcze bardziej ją drażnił tym, że w ogóle się odezwał. Spróbowała być bardziej oschła i wyniosła, może bardziej twarda i zdecydowana. Zaczęła udawać, tak jak on, że wszystko jest w porządku. Przybrała postawę obronną, prostując się.

                – Dzięki za zwrot – wskazała na bransoletkę na przegubie dłoni – i to by było na tyle.

                Spojrzała mu w twarz z udawaną obojętnością, świadomie powodując, żeby odebrał ją nie jako łagodną i speszoną. Odwróciła się z zamiarem zignorowania go. Chciała pobawić się nim, by w końcu wywołać w nim jakieś inne emocje, niżeli odepchnięcie. Podniosła dumnie głowę do góry i chciała już odejść, gdy:

                – Poczekaj – zawołał, chwytając ją pod łokieć i okręcając do siebie. Wiedziała, że to zrobi, ale nie udało się jej jednak ukryć satysfakcjonującego uśmiechu. – Czy ty właśnie mnie w coś wrobiłaś?

                – Ja? – zamrugała niewinnie rzęsami, po czym uśmiechnęła się szeroko.

                – Dobra – przyznał. – To ja też cię w coś wrobię, okej?

                – Już się boję – skomentowała, widząc jego chytrą minę.

                Przez kilka sekund uważnie obserwował jej twarz, zaglądał w oczy, a gdy ona nie reagowała, jeszcze bardziej wyszczerzył się w cwanym uśmiechu. Złapał ją łapczywie za rękę, splatając swoje palce z jej. Gładził delikatnie kciukiem jej dłoń.

                – Spławiłaś tego swojego amanta, więc teraz…

                – Daniel nie jest moim… – przerwała mu, lecz znów to on przejął kontrolę, przykładając palec do jej ust.

                – Ufasz mi?

                – Nie – rzuciła, z trudem panując nad gwałtownymi uderzeniami serca – jak mam ci ufać?

                – To dobrze – zaśmiał się, a jego oczy dziwnie błyszczały, gdy wolną ręką zarzucił gitarę na plecy. – Teraz biegnijmy, okej?

                – A co jeśli się nie zgodzę? – zapytała, próbując przejrzeć jego zamiary.

                – Nie zdążysz na pociąg.

                A później pociągnął ją za sobą, oglądając się za siebie, spojrzał w rozbiegane oczy i przyspieszył kroku. Wciąż jednak trzymali się za ręce, choć jej dłoń wysunęła się z jego palców. Mocniej pochwycił ją, pociągając za sobą. Biegli w niezrozumiałym tempie, w wirze słabego wiatru. Nawet gdyby chciała zwolnić, to on by przyspieszył. Całkowicie oddała się jego woli, by biec, by za nim zdążyć. Choć było to dla niej niezrozumiałe i dziwne. Zaśmiała się, gdy wybiegając na ulicę, ludzie zaczęli uciekać, robiąc im miejsce. On przytrzymywał na swoich plecach futerał z gitarą, a drugą dłoń, solidnie ściskał jej wątłe palce, ale Ags nawet nie czuła jego siły, po prostu biegła, rozbawiona. Przedzierali się przez tłum, zaskoczonych ludzi ze śmiechem na ustach.

***
Trochę króciutko i bez wyjaśnień się obyło. ;)

5 komentarzy:

  1. Ojej! Nie spodziewalam się takiej sytuacji! Ponownie jestem pozytywnie zaskoczona. Przede wszystkim ty, że Ags pokazała pazurki. Fajnie, że zagrała obojętną, by Ashton ją zatrzymał. To było takie flirciarskie, jeśli mogę użyć tak infantylnego słowa :D Jednak poważnie, lubię właśnie taką Ags. Zwariowaną, pewną siebie i panią sytuacji ;)
    Te dwie ostatnie linijki dialogu mega mi się podobają <3 W ogóle cała sytuacja z tym biegiem na pociąg była taka spontaniczna, że nie da się jej nie lubić. Jestem ciekawa co z tego wyniknie! Gdzie pojadą? I co będą robić? :3
    Pozdrawiam! :*
    Zapraszam w miedzyczasie do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jednak fajnie wyszło. Mimo że nie jest to najlepiej napisany rozdział. ;)
      Jasne, niedługo wpadnę. :)

      Usuń
  2. Krótko, ale jak romantycznie! :)
    Muzyka, którą zapodałaś do rozdziału jest taka ciekawa. Coś ala' country - fajne rytmy! :))

    Ags musi w końcu przestać być taka sztywna i ułożona. Czasami właśnie warto chwycić kogoś dłoń i zacząć biec... Chociażby na pociąg - to mi się spodobało! :)

    Widzę, że Asthon tak samo jak ja widzi, że Daniel smoli cholewki do naszej bohaterki. Tak to zazwyczaj jest, że we friendzone się nie widzi tego, jak facet ma maślane oczy.

    Buziaki i weny życzę! :)
    Ps. U mnie rozdział 11 - w końcu! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że spodobały Ci się klimaty muzyczne. :) Jakoś tak wpadło w ucho, wesołe, więc pasuje, chyba w sam raz. ;)
      Spontaniczne decyzję są piękne!
      Aj, tak, choć czasem nie chce się tego zauważać, wszystko by popsuło...
      ;)

      Usuń