Plamy
słońca przedzierały się przez rozłożyste korony soczyście zielonych drzew,
tworząc na trawie mozaikę barw i kontrastów. Gdzieś miedzy gałęziami siedział
ptak, próbując przedrzeć się swoim piskiem przez szmer miasta. A po parku
roznosił się krzyk radości, bawiących się dzieci.
Odczekała chwilę, gdy ludzie
wrócili do swoich spraw i trochę spiętym krokiem podeszła do chłopaka. Właśnie
chował gitarę do futerału i wcale nie interesował się tym, że ktoś chciał z nim
porozmawiać. A może tylko udawał, że jej nie widzi? Robił to celowo? Tak, czy
inaczej, przystanęła, ściągając usta w delikatnym uśmiechu i machnęła nerwowo
ręką.
– Hej,
to było… niesamowite.
– Ta –
uśmiechnął się, choć wcale nie spojrzał na nią – dzięki.
– Takie
prawdziwe.
Kiwnął
głową, zasuwając zasuwki i pochwycił swój instrument w rękę. Wydawałoby się, że
gdzieś się spieszy i ona poczuła, że chyba nie miał ochoty rozprawiać z nią o
tym co śpiewał i grał. Jakby odciął się od tych przeszłych kilku chwil,
kompletnie o nich zapominając. Choć przed momentem była pewna, że to była sama
prawda.
Dziewczyna
czuła aurę niezręczności. Nie wiedziała od czego ma zacząć rozmowę, choć
jeszcze przed sekundą była pewna, że musi do niego podejść, wyjaśnić. Aktualnie
czuła się nie na miejscu, jakby wszystko to co miała w głowie odparowało. Stała
w ciszy, a gdy już zdecydowała się spojrzeć na niego, widziała w jego oczach
zniecierpliwienie, jakby celowo ją odpychał.
– Nie
wiem co tu robię – przyznała się po chwili.
– Ja
też nie wiem, co tu robisz.
Jego
uwagę odebrała w ciszy, choć zaciskając palce w pięści, tak by poczuć mocno
wbijające się w skórę paznokcie. Jeszcze bardziej ją drażnił tym, że w ogóle
się odezwał. Spróbowała być bardziej oschła i wyniosła, może bardziej twarda i
zdecydowana. Zaczęła udawać, tak jak on, że wszystko jest w porządku. Przybrała
postawę obronną, prostując się.
–
Dzięki za zwrot – wskazała na bransoletkę na przegubie dłoni – i to by było na
tyle.
Spojrzała
mu w twarz z udawaną obojętnością, świadomie powodując, żeby odebrał ją nie
jako łagodną i speszoną. Odwróciła się z zamiarem zignorowania go. Chciała
pobawić się nim, by w końcu wywołać w nim jakieś inne emocje, niżeli
odepchnięcie. Podniosła dumnie głowę do góry i chciała już odejść, gdy:
–
Poczekaj – zawołał, chwytając ją pod łokieć i okręcając do siebie. Wiedziała, że
to zrobi, ale nie udało się jej jednak ukryć satysfakcjonującego uśmiechu. –
Czy ty właśnie mnie w coś wrobiłaś?
– Ja? –
zamrugała niewinnie rzęsami, po czym uśmiechnęła się szeroko.
– Dobra
– przyznał. – To ja też cię w coś wrobię, okej?
– Już
się boję – skomentowała, widząc jego chytrą minę.
Przez
kilka sekund uważnie obserwował jej twarz, zaglądał w oczy, a gdy ona nie
reagowała, jeszcze bardziej wyszczerzył się w cwanym uśmiechu. Złapał ją
łapczywie za rękę, splatając swoje palce z jej. Gładził delikatnie kciukiem jej
dłoń.
–
Spławiłaś tego swojego amanta, więc teraz…
–
Daniel nie jest moim… – przerwała mu, lecz znów to on przejął kontrolę,
przykładając palec do jej ust.
– Ufasz
mi?
– Nie –
rzuciła, z trudem panując nad gwałtownymi uderzeniami serca – jak mam ci ufać?
– To
dobrze – zaśmiał się, a jego oczy dziwnie błyszczały, gdy wolną ręką zarzucił
gitarę na plecy. – Teraz biegnijmy, okej?
– A co
jeśli się nie zgodzę? – zapytała, próbując przejrzeć jego zamiary.
– Nie
zdążysz na pociąg.
A
później pociągnął ją za sobą, oglądając się za siebie, spojrzał w rozbiegane
oczy i przyspieszył kroku. Wciąż jednak trzymali się za ręce, choć jej dłoń
wysunęła się z jego palców. Mocniej pochwycił ją, pociągając za sobą. Biegli w niezrozumiałym
tempie, w wirze słabego wiatru. Nawet gdyby chciała zwolnić, to on by przyspieszył.
Całkowicie oddała się jego woli, by biec, by za nim zdążyć. Choć było to dla niej niezrozumiałe i dziwne. Zaśmiała się, gdy wybiegając na ulicę, ludzie zaczęli uciekać, robiąc im miejsce. On przytrzymywał na swoich plecach futerał z gitarą, a drugą
dłoń, solidnie ściskał jej wątłe palce, ale Ags nawet nie czuła jego siły, po
prostu biegła, rozbawiona. Przedzierali się przez tłum, zaskoczonych ludzi ze śmiechem
na ustach.
***
Trochę króciutko i bez wyjaśnień się obyło. ;)
Ojej! Nie spodziewalam się takiej sytuacji! Ponownie jestem pozytywnie zaskoczona. Przede wszystkim ty, że Ags pokazała pazurki. Fajnie, że zagrała obojętną, by Ashton ją zatrzymał. To było takie flirciarskie, jeśli mogę użyć tak infantylnego słowa :D Jednak poważnie, lubię właśnie taką Ags. Zwariowaną, pewną siebie i panią sytuacji ;)
OdpowiedzUsuńTe dwie ostatnie linijki dialogu mega mi się podobają <3 W ogóle cała sytuacja z tym biegiem na pociąg była taka spontaniczna, że nie da się jej nie lubić. Jestem ciekawa co z tego wyniknie! Gdzie pojadą? I co będą robić? :3
Pozdrawiam! :*
Zapraszam w miedzyczasie do siebie ;)
Cieszę się, że jednak fajnie wyszło. Mimo że nie jest to najlepiej napisany rozdział. ;)
UsuńJasne, niedługo wpadnę. :)
Krótko, ale jak romantycznie! :)
OdpowiedzUsuńMuzyka, którą zapodałaś do rozdziału jest taka ciekawa. Coś ala' country - fajne rytmy! :))
Ags musi w końcu przestać być taka sztywna i ułożona. Czasami właśnie warto chwycić kogoś dłoń i zacząć biec... Chociażby na pociąg - to mi się spodobało! :)
Widzę, że Asthon tak samo jak ja widzi, że Daniel smoli cholewki do naszej bohaterki. Tak to zazwyczaj jest, że we friendzone się nie widzi tego, jak facet ma maślane oczy.
Buziaki i weny życzę! :)
Ps. U mnie rozdział 11 - w końcu! :D
Miło, że spodobały Ci się klimaty muzyczne. :) Jakoś tak wpadło w ucho, wesołe, więc pasuje, chyba w sam raz. ;)
UsuńSpontaniczne decyzję są piękne!
Aj, tak, choć czasem nie chce się tego zauważać, wszystko by popsuło...
;)
Ach te Friendzone :D
Usuń