Już zaczynasz wątpić w
to co chciałeś mieć
Obejrzała
się za siebie, zniecierpliwiona. Każda
kolejna minuta spóźnienia była dla niej jak cios w twarz. Poczuła się rzucona
na wodę i jakby ktoś obserwował jej poczynania, próbując ją zmusić do zwątpienia
w słuszność swoich poczynań. Jednak Ags nie poddawała się tak łatwo, czekała
obok zniszczonej ławki w parku, z której już odchodziła czerwona farba. Nawet
nie miała ochotę na niej usiąść, widząc zielonkawy mech, otaczający zniszczone
drewno.
Poprawiła jeszcze raz włosy,
wiążąc je w kucyk, a kosmyki, które były zbyt krótkie, założyła za ucho.
Zaczynała się denerwować, oglądając w koło. Pewnie zaczynała dziwnie wyglądać,
ale już nie dbała to co obcy ludzie
mogli o niej pomyśleć. Liczyła się wiara, że jednak jej nie wystawił. A może to
ona sama z jej fobią na punkcie nie trzymania się wyznaczonego czasu była problemem.
Może powinna czekać na swoją kolej w kącie?
Niespodziewanie ktoś z tyłu
zakrył jej oczy chłodnymi dłońmi, a jej serce natychmiast przyspieszyło. Stała bezruchu
w napięciu, co ma wydarzyć się dalej. Jakaś siła w jej głowie podpowiadała, że
to jednak on. Oblała ją jakaś fala radości, nawet już zaczynała zapominać o
spóźnieniu.
Przy uchu poczuła ciepły oddech,
aż zadrżała, a on szepnął jej do ucha:
– Powinnaś teraz zgadnąć kto ci
zakrywa widok.
– Bez wzroku i tak wiem, że to
ty – wyszeptała, a on cofnął dłonie,
okręcając ją wokół, by mogli widzieć swoje twarze.
Jego oczy świdrowały jej postać,
a na ustach spoczywał miły uśmiech. Z niewiadomych przyczyn wywoływała w nim
jakiś dziwny spokój i harmonię. Gdy tak obserwowali się jak w jakimś transie,
śledząc swoje migoczące oczy, nie zwracali na to co wokół się działo. Ćwierkające
ptaki nad ich głowami były tylko dodatkiem. Ags pierwsza odezwała się
przywołując się do porządku.
– Spóźniłeś się – wyrzuciła, uciekając
wzrokiem w bok.
– Tak.
– Tylko
tyle masz do powiedzenia? – rozdrażniła się tą krótką odpowiedzią.
–
Musiałbym cię teraz przeprosić i wyjaśnić dlaczego, ale tego nie zrobię –
powiedział całkowicie poważnie.
–
Jesteś strasznie poplątany.
Odwróciła
się do niego, robiąc kroki po wydeptanej parkowej ścieżce, bawiąc się sypkim piachem.
Wcisnęła dłonie do kieszeni granatowej kurtki, zaciskając pięści. Jakaś część
ograniczała go, by nie być z nią szczerym. Mówił to, co mógł jej powiedzieć,
jakby trzymał się jakiś głupich zasad. Poczuła się znów jak popchnięta ku
przepaści i w ostatniej chwili złapano by ją za rękę, by zatrzymała się na
krawędzi. Była wystawiana na kolejną próbę. Uważano ją za jakąś zabawkę, laleczkę,
którą można było manipulować za sznurki. Była kukiełką w teatrze, która zagra
tak jak jej ktoś każe. Nie lubiła takiej władzy absolutnej, uważającej jej
myśli i czyny za coś co może w pełni kontrolować. Nie chciała zamknąć się w
kolejnej klatce. Potrzebowała szczerości.
– Ags,
przepraszam – usłyszała jego głos za sobą, a jego silne dłonie, chwyciły jej
ramiona i odwróciły, by na niego spojrzała. – Mi też to przeszkadza, chciałbym
zmienić swoje życie, ale… nie mogę. Jak raz wejdziesz trudno z tego wyjść.
– Coś o
tym wiem – mruknęła, próbując mu się wyrwać. Gdy tylko zdał sobie z tego
sprawę, wypuścił ją bez skrupułów. – Nie ważne, po co chciałeś się ze mną
spotkać?
– By cię zobaczyć.
Wywróciła oczami, kręcąc głową, zwróciła
się, idąc na przód. Zaczynała intensywnie myśleć o co może chodzić takiemu
Astonowi, co się stało, że tak się zachowywał. Już zaczynała wątpić w to
wszystko, miała ochotę wymazać z pamięci, że go poznała, że dała się tak
omotać. Przedtem wcale go nie znała, a tu pokazywał się z gorszej strony,
jakiegoś przywiązanego więźnia, który nie może wyrwać się z więzów i przez to
mówi dziwne rzeczy. Tłumaczy się w niezrozumiały sposób.
– Wiesz… nie wiem, czy to dobry
pomysł.
– Ags, co ty…
– Stop – przerwała mu. – Może
faktycznie to przeradza się w jakieś negatywne wspomnienie?
– O czym mówisz?
– O Tobie. – Spojrzała mu w oczy,
wytrzymując to jego nieme niezrozumienie. – Lepiej odejść nim będzie za późno.
– Daj mi jeszcze szansę na
wyjaśnienie, okej?
W jego burych oczach zagościła nieopisana
nadzieja, której Ags chciała uniknąć. Miał w sobie tajemniczą moc, która
wyjawiała się takim jednym spojrzeniem. Zaczarowana tym, wpatrywała się w
niego, próbując zacząć myśleć racjonalnie. Jednak daremne były to próby. Już
miał jej skupienie na sobie, więc zabrał się za zmniejszenie dystansu,
przybliżając się, pochwycił jej rękę, która przyłożył do ust. Obserwowali się
nawzajem, wystawieni przez siebie na próbę, czekając na potwierdzenie tego, co
chcieliby mieć w jednej chwili wątpliwości.
– Obiecuję, że mnie zmienisz –
powiedział.
– Nie składa się czegoś, co nie
jest do końca wykonalne.
–
W tym przypadku jestem całkowicie pewny sukcesu.
– To duże wyrzeczenie –
powiedziała, unosząc brwi.
– I takie ma być.
Gonił jej oczy, chwytał jej oddech,
przyciskając do siebie jej rękę. Wydawał się taki nachalny, bliski, a zarazem daleki.
Nie potrafiła określić co jest z tym wszystkim nie tak. Miała ochotę wyrwać się
z tego uścisku, ale nie potrafiła odwrócić wzroku. Porównywalnie było z rannym wstawaniem.
Wiedziała, że musi opuścić to miłe ciepło, ale z niechęcią oddalała się od niego,
czekając na ten ostateczny moment.
Nagle pośród takiej intrygującej sytuacji,
zabrzmiała delikatna muzyka. Ktoś miarowo dotykał strun, przerywając ciszę. Wibrujący
dźwięk przybierał na sile. Tworząc piękną melodię, przepełnioną z początku surowością,
by później zmienić się w otwartą walkę emocji. Ktoś doskonale interpretował świat,
wyrażając go w jednym skomplikowanym utworze. Brakowało tylko słów, ale chyba tu
wystarczyło wsłuchać się w bicie serc.
***
Przyznam, że przez całe dwa tygodnie nic nie napisałam w tym kierunku, a w sobotni poranek samo wypłynęło ze mnie, formując się tak, a nie inaczej. ;)
I oczywiście życzę Wesołych Świąt!
Niesamowicie szybko minęło...
Niesamowicie szybko minęło...