piątek, 27 lutego 2015

18. Jest już po wszystkim





Tkała na pięciolinii niezapomnianą melodię  


Patrzyła, urzeczona w gwiazdy, dopatrując się czegoś więcej, niż jasnych kropek na ciemnogranatowym niebie. Szukała, lecz chyba nie potrafiła określić czego, może właśnie tak czuła się przez ostatnie miesiące. Błądziła po omacku, wyciągając ręce, ale nie mogła dotknąć swojego nieba.

– Patrz – odezwała się, wskazując głową w górę. – One chcą byśmy zwrócili oczy w ich stronę, chcą być niezapomniane i tak jest, bo one cały czas świecą.

Zamiast patrzeć we wskazanym kierunku, przyglądał się jej z nieskrywaną intensywnością i dostrzegał w niej dziwną jasność, którą pragnął dotknąć. Jak gdyby był dzieckiem, który spostrzegł anioła i lekko lękliwie, chciał uchwycić złociste szaty. Obserwował jej długie włosy, wirujące w śniegu, zaróżowiałe policzki i światełko błyszczące w oku. Gdy mówiła, tym niezrozumiałym językiem, stawała się jeszcze bardziej tajemnicza, jakby nie z tego świata. Doskonale zdawał sobie sprawę, że speszył ją tym co robił. Nie wiedział dlaczego, ale sprawiało mu to przyjemność. Uśmiechnął się na to i podążył w górę. Płatki śniegu usiadły mu na twarzy, ale spróbował zrozumieć to co mówiła. Przypominała mu to co kochał, muzykę, z początku powolną, smętną, delikatną, a z kolej w środku przekazywała wszelkie możliwe emocje z niezwykłą drażliwością. Tylko nie miał pojęcia jaki byłby koniec tego utworu.

 – Gwiazdy to takie świecące samoluby – powiedział.

 – A widzisz ile dają nam radości?

Ich spojrzenia spotkały się i jakaś mgła otoczyła wszystko wokół, jakby w ten wieczór była tylko ona i on. Prószący delikatnie śnieg był tylko dodatkiem do sceny w teatrze, a na widowni świeciły tylko gwiazdy. Nie liczyło się to co było, ale to co teraz jest.

Powietrze, wydobywające się z ich ust, zamieniało się w parę i znikało po chwili w całkowitej ciszy, a towarzyszyła im ta noc, usłana w magiczne światła miasta, przyrody i wyimaginowane kolory tęczy. Bacznie nie spuszczali z siebie wzroku, próbując odczytać coś więcej, niżeli wymalowano im na twarzy.  W jej przejrzystych oczach była nadzieja, co odebrał jako swoją szansę, by zrobić ku niej ruch. Zachwycał się tym, że tak bezszelestnie i delikatnie patrzyła w niego, czekając. Jakby na tę chwilę zatrzymał się czas, tempo zwolniło i z jakimś dziwnym napięciem spodziewano się wydarzeń. Atmosfera stawała się ciężka i z trudem łapano oddech, ale ktoś, kto pociągał za sznurki tych marionetek, mimo oporu pchał je do przodu.

Z niewiadomych przyczyn wszystko zawirowało w jej głowie, gdy zbliżył się ku niej. Nie potrafiła zrobić żadnego ruchu, a serce kołatało w środku, łaknąć wolności. Jednocześnie bała się jego dotyku na skórze, poczuła, że wypala ją w tym miejscu jakieś niezrozumiane pragnienie bliskości. Zadarła wysoko głowę, bojąc się stracić jego oczy z linii widoku. Za każdym razem, gdy wodził opuszkami palców na jej skórze policzka, przymykała powieki, myśląc, że śni. Nie potrafiła zaprzeczyć temu co się działo.

To on odezwał się pierwszy: 

– Przypominasz mi melodię.

– Hm? – zamruczała, lekko przestraszona.

– Twoje serce wybija rytm.

Spuściła w końcu głowę, bo sama dostrzegała zwariowany ruch gdzieś za żebrami. Nie potrafiła uspokoić tego co tam się działo, jego obecność wydawała się dla niej zbyt przerażająca, by móc swobodnie dryfować swoim życiem po zmąconych wodach. Miała ochotę schować się gdzieś na dnie, by zachować tę chwilę tylko dla wspomnień.

 – Ags – wyszeptał – spójrz na mnie.

Gdy tylko napotkał jej spojrzenie, okryte jakimś smutkiem, zrobiło mu się jej żal. Dawniej nie myślał, że mógłby przywiązać się do kogoś w taki sposób. Nie wiedział, że prawie obca dziewczyna wywoła w nim tyle efektów naraz. Nie wiedząc co dokładnie robi, objął ją subtelnie, by później z całych sił przytulić do siebie.

Stali tak zatopieni w swoich objęciach, w milczeniu wspierając się nawzajem, z niewyjaśnioną intensywnością. Pragnęli czegoś, co nie można było nazwać zwykłymi słowami, potrzebowali w tym głosów aniołów i ich języka, ale nie mogli się na to powołać, bo byli tylko ludźmi. Więc odwzajemniali to wszystko uściskiem. Zapomniani dla świata, ale przypomniani tylko dla siebie. Wokół można było dostrzec śnieżynki, osiadające na ubraniach, ale nic nie zamąciło tego spotkania, choć wiedziała, że powinna w końcu zaprzestać tej sytuacji. Nadal stała wtulona w jego ciepłą osobę. Mógł to być pierwszy i ostatni raz, a chciała zapamiętać każdy szczegół, by w przyszłości wspominać to zdarzenie w trudniejsze dni. Tu, dziwnym zbiegiem, czuła się bezpiecznie. 

***
Nie mam pojęcia jak to napisałam, miało być o gwiazdach i wyszło jeszcze inaczej.
 Może ma ktoś pomysł co z tym dalej zrobić? Mam poważne wątpliwości.
 Każdy pomysł spróbowałabym rozważyć. ;) Wasze zdanie dużo dla mnie znaczy, bo każdy komentarz daje mi chwilę myślenia i rozważań - co począć. 
Chciałam tu wykazać moją tęsknotę za śniegiem. ;)
 Trzymajcie się!
 

wtorek, 17 lutego 2015

17. A może to źle?


To mnie kiedyś zgubi


Człowiek gubi się w swoich czynach i gdy przychodzi chwila przekazania całej swojej dotychczasowej historii życia, nie ma pojęcia od czego zacząć, a patrząc w oczy słuchacza, milknie. I oboje znaleźli się w takiej niezręcznej sytuacji, nie wiedząc co powiedzieć, a ich oczy nie potrafiły spotkać się ze sobą, swobodnie. Można uznać, że to dziwne, iż dwoje prawie obcych ludzi ma przed sobą tyle tajemnic, jakby okłamywali się nawzajem przez dobrą dekadę.

 Przy panującej ciszy mogła niepewnie oblizywać wargi, obawiając się zacząć rozmowę, splatała palce na kubku, uciekając wzrokiem gdzieś w bok. Nie lubiła zaczynać pogawędek z osobami prawie obcymi, sama nawet do końca nie wierzyła, że siedzi naprzeciw Ashtona i gorącego kubka czekolady, z którego wydobywała się para.

– No więc – odchrząknął.

–Tak – potwierdziła bezsensownie.

   Z błyskiem w oczach złapała jego bure spojrzenie i na chwilę zatopiła się w nim, ale zaraz oderwała się, bo poczuła się dziwnie. Nie umiała zrezygnować z bawienia się kubkiem, co on zinterpretował jako jej zdenerwowanie. Sam czuł się niezręcznie, siedząc tu,  na wprost Ags, chciał przyjrzeć się jej twarzy w tym świetle, ale wydawało mu się to dość natrętne, więc  utkwił wzrok za oknem, które odbijało wnętrze lokalu w specyficzny dla siebie sposób. Czuł się podpuszczany, by zaczął mówić, ale nie wydał z siebie żadnego więcej dźwięku.

– Hm – ponagliła go – a więc? Nic nie powiesz?

– Na twoje nie zadane pytania?

– Nie przeprowadzam śledztwa, ani wywiadu – pochyliła się nad stolikiem i wyszeptała – to czyste spotkanie.

Obserwował ją ze śmiechem, nie mogąc się nadziwić, że wcześniej ta dziewczyna wydawała mu się zamknięta, teraz wyczuł, że jest nie tylko tajemnicza, ale też nieźle zakręcona. Nigdy nie mógł określić jej jednym słowem, zaskakiwała go każdym ruchem, jakby wciąż walczyli przeciw sobie na czarno-białej szachownicy, posuwając pionki, tak by wygrać to stracie.  

– Dobrze, nie mam zamiaru…

– …się tłumaczyć – wpadła mu w słowa i zaczęła się krztusić.

W jej oczach pojawiły się jej łzy, wstrzymując oddech, próbowała jakoś zaradzić sytuacji i nie robić typowych głupich min. Zresztą, nie mogła nic poradzić, że w naturalnym odruchu zaczęła kasłać, a kilka osób spojrzało na nią. Było jej trochę wstyd, że wcale nie udaje żadnego anioła, tylko na pierwszym poważnym wyjściu do kawiarni pije łapczywie, aż lecą łzy. Po Ashtonie było widać, że się przeraził i wydawał się skory do udzielenia jakiejś pomocy, ale powstrzymała go wyciągając dłoń.

– Przepraszam – wychrypiała – nie chcę wiedzieć co myślisz o mnie.

– Nie? – zapytał, marszcząc brwi i nie bardzo wiedząc co zrobić. Chyba dawno nie był tak wyprowadzony ze swojej luzackiej równowagi.

– Nie  – wzięła do rąk serwetkę i otarła twarz – brak kultury, kompletny, co?

– Eh… - odpowiedział zakłopotany.

                – Możemy zacząć od początku? Tego nie było…. Źle się czuję, że… - wyjąkała – wstydzę się za siebie.

                Niemal położyła się na stoliku, zakrywając dłońmi twarz. Zrobiło się jej niesamowicie gorąco i zapragnęła zniknąć na chwilę do zimniejszego świata, zapominając o swoich czynach, które były nie na miejscu.

                – Nie – przerwał z uśmiechem na ustach – udowodniłaś mi, że jesteś prawdziwa.

                – Tak. Najzupełniej, prawdziwa, aż do bólu – mruknęła.

Patrzył się teraz na nią wprost, a usta wykrzywił w zabawnym uśmiechu. Wiele by dała, żeby dowiedzieć się o czym wtedy myślał, przyglądając się z taką szczerą zaciekłością jej twarzy, oblaną rumieńcem. Jednak bała się przerwać tę ciszę, więc uciekła wzrokiem, przytulając palce do ciepłego kubka. Może i wszystko się w niej gotowało, ale palce nadal pozostawały chłodne.

– Czym się teraz zajmujesz? – zaczął temat.

Speszyła się lekko i schwytała rąbek grubego swetra, układając z niego fałdki na palcu. Przez chwilę milczała. Nigdy nie lubiła opowiadać innym o swoich zainteresowaniach, czy też planach. Nie wiedziała dlaczego. Może taka obawa leżała gdzieś głęboko i sama nie potrafiła jej określić.  Nie lubiła mówić o tym co jej wychodziło, lecz jednocześnie łaknęła akceptacji tego co robi i jakiś mniejszych sukcesów, efektów lub samej satysfakcji, że się udało.

– Uczę się – odparła wymijająco.

– Edukacja – westchnął – bardzo dobrze.

– Sama nie wiem, czy to dobra droga.

Wyjrzała przez okno na oświetlone uliczki, na prószący śnieg, okrywający płaszcze przechodniów, i maski zaparkowanych nieopodal samochodów. Magiczna pora z orzeźwiającym wiatrem, który czasem psuł piękno sytuacji, przez chłód jaki niósł. W szybie widziała też odbicia świateł z wewnątrz lokalu, ale nie przyglądała się czemuś konkretnie.

– Piotr – odezwała się – zawsze kazał mi dążyć do tego co lubię.

Chłopak kiwnął głową, napinając się w środku. Ciekawiło go kim był ten człowiek, bo zauważył, że chyba musiał mieć dużo wpływ na Ags, skoro z taką czcią wspominała go, a jej twarz natychmiast posmutniała, ale zaraz usta wykrzywiła w uśmiechu i znów była trzeźwa, już nie oddawała się wspomnieniom. Powróciła do tej chwili i spojrzała w jego oczy, ale widział w niej pewien mały kawałek bolesnego szkła.

                – Był wielkim człowiekiem. – Podtrzymywał rozmowę, próbując wybadać, czy aby nie przesadza.

– Nie – sprostowała z uśmiechem. – Był taki sposobie. Ale potrafił wspierać, a to czyni go kimś ważnym. Prowadził samochód i… zniknął.

     – Przepraszam –  wyszeptał.

Natychmiast odszukał jej dłoni, która otaczała kubek napoju, ściskając go mocno. Delikatnie wyswobodził go z jej uścisku i położył swoją  drugą dłoń na jej zimnych placach i ścisnął lekko. Chyba wiedział co to znaczy stracić kogoś bliskiego, nie mogąc się z nim nawet pożegnać. Aż za dobrze wiedział o czym mówiła, co przeżyła. I chciał to wszystko przelać na ten uścisk dłoni, nic nie mówiąc i nie dając znać, że właściwie mówi tym samym językiem i podobnymi wspomnieniami. Przez myśl mu jednak przemknęło, że być może przesadza? Może to źle, gdy chciał ją pocieszać i w jednej chwili cofnął dłoń, odchrząknął i odwrócił się. Tym samym dał do zrozumienia Ags, że o czymś w tamtej chwili myślał, o czymś co go poruszyło, by zabrać dłoń. Tylko problem tkwił w tym, że mogła się tylko domyślać, skoro Ashton należał do tych, którzy się nie tłumaczą.   

***
Następny rozdział musi być lepszy! ;) 
Trochę zeszło mi dodanie wpisu, choć wcale tego nie czuję. 
Czas leci tak szybko, że nawet go nie zauważamy.   
Ostatnio miałam chwilkę czasu i odpowiedziałam na pytania od Ciebie, Angelique Ana i jeszcze raz dziękuję za nominację. :) Odpowiedzi uwzględniłam w zakładce - Liebster Award.
Dziękuję również (ale tak bardzo, bardzo) za Wasze słowa, bo każdy daje mi siły, by odpędzić myśli, że powinnam wszystko , potraktować 'delejtem'.