sobota, 9 sierpnia 2014

6. A może to tylko gra?

Nie da się nic ukryć przed jego oczami 


                  Zdjęła firmowy fartuszek i zmęczona odłożyła go na blat. Miała dość. Dzisiejszy dzień należał do trudnych. Nie miała nigdy problemów dotyczących dzieci i nigdy wcześniej nie narzekała na te istotki. Teraz zdążyła zmienić zdanie. Utrudniały jej pracę i latały po lokalu, przy okazji robiąc tyle zamieszania i chaosu. Musiała posprzątać bałagan, który pozostawiały na drewnianym parkiecie. Marchewka, kawałki ryby, frytki, serwetki. Prostym słowem - wszystko co było, było na podłodze było skutkiem dziecięcej bieganiny. Nikt, oczywiście z klientów nie mógł się zniżyć do tego stanu, więc obsługa musiała z nimi walczyć. Rodzice nie potrafili ostrzec swoich pociech, że takie zachowanie nie prezentuje dobrej postawy. Nie umieli ich należycie wychować? Byli bardziej zajęci sobą i konsumpcją. W takich momentach dziewczyna miała wrażenie, że rzuci to wszystko i wyjedzie. Gdzieś w kącie mózgu nasunęła się jej myśl, że w życiu jest pod górkę, w szczególności w jej. Choćby zapierała się wszystkim, każdą częścią, siłą woli, jak i siłą fizyczną, to nigdy nie odwróci tego co było. Nie można ingerować w los, który sam układa historię i wkłada w nią swoje marionetki. Niestety.

                 – Mam dosyć – zakomunikowała Ags patrząc jak Mira, koleżanka po fachu uwija się za barem.

                 – Jeszcze to. – Młoda kobieta podała jej załadowaną tacę i wskazała głową kierunek stolika w dalekim kącie. – Później będziesz wolna.

                Ags tylko wywróciła oczami i nie zakładając fartucha wzięła tacę. Tutaj, w lokalu, gdy na morzu panował sztorm było o wiele luźniej. Ludzie nie lubili spacerować po promenadzie, gdy wiał silny wiatr. Przyjechali tutaj by wylegiwać się plackiem na słońcu, a ewentualnie wieczorami wychodzić na miasto, czy też na plażę. Typowo. W porze obiadowej przychodzili na posiłek do knajpek, a co robili cały dzień? Ags to już nie obchodziło.

              Morze podczas burzy zmienia swoją barwę, charakter i nie jest już tak słodkie, jak powinno być według wczasowiczów. Większość tak uważa. Ags nie była temu przeciwna. Nie znosiła wiatru i chętnie rzuciłaby to wszystko i wróciła do zacisznego kąta, gdzie nie słychać gwizdu. Od razu bolała ją głowa, gdy miała sposobność widzieć wysokie bałwany wody sunące w jej kierunku i rozbijające się przy brzegu. Może przyzwyczajona była do innych widoków, a ludzie wychowaniu tutaj nie mieli powodów by nie darzyć sympatią takich wytworów natury.

             Wyłoniła się z pośród stolików i ozdobnych morskich dodatków, uśmiechnięta, ale i zmęczona. Bolały ją skronie, nogi i kręgosłup. Czuła się jak osiemdziesięcioletnia staruszka, mówiąc nawiasem – nawet gorzej. Chyba. Przebrała jednak wyraz wykwintnej obojętności i nie chciała pokazać bólu jakim jest dla niej kolejny krok.

             Taka naturalna, uśmiechnięta pojawiła się między stolikami. Klient czekał na nią. Nie na zamówienie. Szła takim luźnym krokiem, jakby w jej żyłach płynęła krew elfa. Zachwycony obserwował jej ruch i delikatność. Chciał złapać każdy jej szmer, zapamiętać całe zjawisko. Dlaczego nie potrafił oderwać od niej wzroku, a jednocześnie doskonale wiedział, że ona wcale nie jest dla niego? Chciał ją mieć, a zarazem była niedostępna. Lubił takie wyzwania i chyba właśnie dlatego jego umysł kierował nim w ten sposób. Przyszedł tutaj, by zobaczyć ją jeszcze raz. Była tylko ona. Liczyła się jej naturalna nieśmiałość. Długo zastanawiał się nad tym - kim był tamten chłopak, z którym ją widział. Chciał wiedzieć, ale jednocześnie bał się prawdy. Był zły, że nie może osiągnąć tego, co chciał. Skrycie marzył właśnie o niej, by móc jeszcze raz zajrzeć w jej uciekające oczy, dotknąć dłońmi jej policzka. Wariował. Na jej punkcie. Chciał ją za wszelka cenę zdobyć. Taki już był, a ona nie mogła zmienić jego pewnych cech charakteru. Przyciągała go swoją niewinnością i skrywaniem siebie. Nigdy wcześniej takiego czegoś nie znał.

               Ags nie miała pojęcia, że zmierza właśnie wprost do chłopaka imieniem Ashton, którego zdążyła już poznać. Zauważył, że wcale nie patrzyła na niego . Przez chwilę poczuł chęć ucieczki, co było dziwne w jego przypadku, ale ostudził zapał instynktu i wiernie czekał. Czekał właśnie na nią - księżniczkę, do której dostępu bronił solidny mur, a może nawet smok w postaci tamtego chłopaka. Przywołał na ustach swój subtelny uśmiech i nie zdejmując okularów przeciwsłonecznych oparł swoją rękę o drewnianą ławkę. Czekał na odpowiedni moment. Czekał na nią. Wyluzowany i przekonany o swoich zaletach – uroku osobistym.

               Dziewczyna w końcu zrobiła firmową minę rzetelnego pracownika i wykazał całą sympatię w swoje oblicze. Taki miała teraz fach. Nie mogła traktować klientów po przez bliższe kontakty, czy też jako latające piórko na wietrze. Dla każdego zachowywała taki sam stosunek uprzejmości i bezinteresowności. Widziała, że tym razem klient jest mężczyzną. Widziała zarys jego sylwetki. Patrzył na nią przez okulary, ale nie mogła zatrzymać wzrok na nim, do czasu. Unikała styczności z ludźmi jak było to możliwe. W pewnej chwili, gdy była kilka kroków od stolika rozpoznała przybysza i zatrzymała się w miejscu. Przestraszyła się. Chłopak podniósł do góry okulary i obdarzył ją miłym uśmiechem. Nie takim samym jak dzień wcześniej, ale zupełnie innym – bezinteresownym. To dodało jej skrzydeł. Przecież przyszedł spełnić swoje potrzeby, a nie specjalnie dla niej. Pewnie jej nie rozpoznał. Z takim przekonaniem ruszyła dzielnie w jego kierunku. Podeszła bliżej i wykładając zamówienie jednocześnie powiedziała coś co znów, w jej mniemaniu okazał się drobnym błędem.

            – Her you are.

              Popełniła nowy błąd. Dlaczego? Dlaczego nie powiedziała zwykłego proszę? Jej policzki oblały się czerwienią i byłaby z stąd poszła, gdyby nie dłoń, która objęła jej przegub. Jego dotyk był delikatny, ale stanowczy. Ciepły, a zarazem zimny. Serce wybijało ostry rytm wirując w wnętrzu jej ciała. Czuła się jak po dotknięciu przewodu elektrycznego. W głowie szumiało jej od emocji, a puls czuła w pobliżu uszu. Z lękiem spojrzała w jego oczy. Dziś były jaśniejsze, zielonkawe.

             – Dziękuję – powiedział łamaną polszczyzną.
        
   Na te słowa w jej oczach stanęły łzy. On nie chciał jej zrobić krzywdy. On chciał podziękować. Zrobiło jej się smutno, bo tak bardzo przypominał jej przyjaciela, którego tak niedawno straciła. Swoją maskę zdjęła przez jedno dotkniecie, jedno spojrzenie. Sfrustrowała się i pokiwała głową. Na nowo włożyła siłę by założyć iluzję powagi, zadowolenia i fachowości. Jednak on zdążył zaobserwować coś w jej twarzy i chyba inaczej odebrał jej zachowanie. Zdjął swoje palce z jej ręki i pochylił głowę cicho mówiąc:

               – Przepraszam.

               Kiwnęła głową i odeszła. Miała dosyć siebie. W jednej chwili zdążyła zrzucić całą masę kamuflażu przed jednym człowiekiem, którego znała zaledwie kilka dni. Nie zastanawiała się nad jego słowami. Bała się siebie. Nie chciała pokazywać tego, co przez ten cały czas chowała głęboko w sobie. Tak było według niej lepiej. Nie ma co rozdrapywać starych ran, nawet jeśli potrzebne były szwy, które odtrąciła. Nigdy nie zapomni widoku pogrzebowych min. Jego matka, matka najlepszego przyjaciela zraniła jej uczucia. Miała rację, że to właśnie była wina Ags. Jej surowy pełen bólu wzrok, usta zaciśnięte w linię i obojętność z jaką zaczęła traktować najlepszą przyjaciółkę syna. To właśnie przez nią go straciła. Nie potrafiła jej wybaczyć, a Ags się jej wcale nie dziwiła. Była winna.

                – Hej, co się dzieje? – Dotarł do niej głos Miry. Kelnerka wyszła z nad baru i podeszła do stołka, na którym usiadła Ags. Przytuliła ją nic nie mówiąc. – Ktoś ci zrobił krzywdę?

                – Nie. – Ags nadal patrzyła w dal. – Przepraszam, powinnam już iść. Cześć.

                Wstała bez słowa wyjaśnienia. Mira obejrzała się za kierunkiem, z którego przybyła pokrzywdzona. W tamtej części siedział ktoś. Ktoś bardzo przystojny. Brwi kobiety powędrowały w górę.

                – Ags?

                – Tak? – Zdążyła się odwrócić.

                – Co to za…? – Ruchem głowy wskazała na stolik, gdzie siedział przybysz.

               Ags wzruszyła ramionami i odwróciła się na pięcie. Jakoś nie potrafiła się tłumaczyć. Jej umysł był zaplatany w inną sieć. Nie powinna była tak reagować. Dlaczego nie potrafiła okazać zimnej krwi? Może ten dotyk, tak gwałtowny, a zarazem delikatny…

               Po skończonej pracy przystanęła w małym parku i usiadła na ławce, tyłem do budynków oraz ludzi. Zamknęła oczy, by odsunąć od siebie wspomnienia. Wykonała głęboki wdech i wydech. Normowała przez chwilę oddech, po czym wyjęła z torby notatnik. Był duży jak na tego typu zeszyt. Kupiła go na wyjeździe, ponieważ nie przypominał jej o świecie, który zostawiła. W jej palce trafił także ołówek. Miękka końcówka sunęła po papierze. Ukazał się zarys. Nie wiedziała co rysuje. Miała wrażenie, że wpadła w trans oddawania tego co czuła, co ukrywała w sobie. Gdyby porównać to do przedmiotu, nikt nie zdawałby sobie sprawy, w jaki sposób można było ukryć tak ogromny ciężar. Ona go, przez kamuflaż nieświadomie karmiła, powiększała. Jej lęki odkładały się i czekały na moment, w którym wyjdą wszystkie. Ulotnią się, a ona pokaże wszystkim, że przejmuje się każdą drobnostką, a urazy chowa i pielęgnuje. Bała się wyjawić kim się stała. To trochę było jak wstęp do choroby. Była chora na samą siebie.

                Nagle wzdrygnęła się, bo para oczu, która spojrzał z jej kartki patrzyła na nią z niezapomnianą troską. Znała to. Nie chciała tego. Pierwszy raz narysowała tego człowieka, w tym świecie. To co było się nie liczy. Znała na pamięć jego twarz, oczy, nos i uśmiech, który dodawał jej pewności. Przy nim mogła być sobą. Chciała zgnieść kartkę, ale coś jej to uniemożliwiło. W swoim transie nie usłyszała, jak podszedł do niej inny, żywy człowiek. Jego ręce właśnie spoczęły na jej dłoniach, by nie zniszczyła rysunku. Szybkim ruchem wyrwał jej kartkę, a na jej twarzy odmalowało się przerażenie. Była na niego zła. Już drugi raz, w tym dniu nieznajomy Ashton komplikował jej życie. Kontynuował to, co zrobił – poruszył lawinę.

               – Rysujesz – stwierdził sadowiąc się obok.

              Zacisnęła szczęki i próbowała nie trząść dłońmi. Była poruszona, a bezczelność chłopaka i jego luz podwoił te odczucia. Miała ochotę uciec z stąd i wtulić się w poduszkę. Płakać, aż do momentu, w którym poczuje, że już nie może. Chciała, by oczy bolały ją od słonych łez. Chciała…

             – Jesteś niesamowita, wiesz? – Jego oczy chciały złapać kontakt wzrokowy z jej niebieskimi tęczówkami. W uszach jej dudniło. – Mogę o coś zapytać?

             Przestraszona spojrzał w jego kierunku. Odwróciła głowę i wstrzymując oddech kiwnęła głową. Zdała sobie sprawę, że szeptał. Uśmiechnęła się w duchu. On był jednak dobry. Wszelaki krzyk, wymagania mogły ją spłoszyć - była jak zwierze, które należy oswoić.

              – Wczoraj… - jego dłonie powędrowały do bujnej grzywy, która przeczesał – widziałem cię z…

             Znów przerwał. Spojrzał na nią, ale ona nie połapała jego słów. Nie potrafiła zrozumieć o co chodzi Mózg pracował na zwolnionych obrotach, a całą siłą próbowała zwalczyć emocje, wspomnienia. Walczyła, niepoddawana się.

             – Czy ty i on… - przerwał. - Nie mama pojęcia co ja robię.

             Czy ty i on… - kręciło się po ściankach, aż dotarło do miejsca, w którym ten impuls słowny przekształcił się w jej alfabet. Uśmiechnęła się. On ją widział? Widział ją z Danielem? Jej - można rzec - opiekunem?

              – Daniel… - wyszeptała.

              – Hm?

             Niewinnie spojrzał na nią. Miał tak dziecinnie smutną minę, a jego wzrok był tajemniczy, jak morze w czasie sztormu. Jak ten dzień. Pasmo jej włosów zafalowało na wietrze w jego kierunku. Odruchowo złapał je dłońmi. Sam uśmiechnął się do swojego poczynania. Robił się z niego całkiem inny człowiek.

              – To mój… opiekun? – zaśmiała się szczerze. – Muszę wracać…

              Wstała momentalnie chowając zeszyt do torby i spojrzała na kartkę, która tkwiła w dłoniach chłopaka. On także na nią spojrzał. Wstał bez słowa i nie maił zamiaru jej oddać.

              – Pozwól, że cię odprowadzę, dobrze? – Na jego słowa zamrugała powiekami wpatrując się tępo w rysunek.

              – Dlaczego chciałaś go zepsuć? – zapytał.

              – Bo to złe wspomnienia – wyszeptała, a wiatr rozwiał jej słowa.

             Później było już ciemno, a słone łzy spłynęły po policzku. Nie potrafiła kontrolować sytuacji, nie mogła zrobić nic, by to wymazać. Stało się. Zadziałała niewyjaśniona moc. Nie chciała okazać się aż tak słaba, ale nie potrafiła nic na to poradzić. Odwróciła szybko głowę, by nieznajomy nie widział jej łez i szybkim krokiem zaczęła iść ku mieszkaniu. Nie chciała słyszeć jego kroków za nią, jego ręki na jej ramieniu i tego oddechu, którym ją obdarzył stojąc twarzą w twarz. Był zbyt pochopny, zbyt szybki i śmiały.



***

Dziękuję za to, że jesteście. 
Ten wpis zajął mi trochę czasu, bo ostatecznie go przerobiłam i całkowicie zmieniłam. Czuję, że coś we mnie pękło. Takie ulotne opisy przybladły, ale są dialogi i cały post zajmuje więcej.Nie można mieć wszystkiego. Przepraszam również, za opóźnienie, ale takie są wyniki spontanicznych decyzji i niedogodności losu. 
Czuję się trochę jakbym trzymała w rękach kulę i układała komuś życie.
Dziwne uczucie.
Jeszcze raz dziękuję za wszystko.

  

10 komentarzy:

  1. Chyba już nie jestem taka pewna tych wszystkich uczuć Ashtona i zastanawiam się co on tak naprawdę kombinuje. Mam malutką nadzieję, że faktycznie nie jest to nic podłego i że w końcu przekona do siebie Ags, która z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie zachwyca. Może to śmieszne, ale widzę w niej siebie.
    Oh Słoneczko, to ja dziękuję Tobie, to opowiadanie jest piękne. Ściskam mocno. x

    OdpowiedzUsuń
  2. TAK BARDZO KOCHAM ~Grubcio <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam się, że ten chłopak nie ma czystych intencji. Tym rozdziałem mnie trochę skołowałaś, bo zaczyna mi się wydawać, ze Ags jest dla niego zwykłą zabawką, trofeum które chce zdobyć i rzucić w kąt. Skoro Ashton nigdy wcześniej nie spotkał się z taką nieśmiałością to pewnie uznał ją za ciekawy okaz i dlatego tak go ciągnie do dziewczyny. W końcu mężczyźni to samce, które uwielbiają polować. A im ciekawsza zwierzyna tym więcej frajdy im to sprawia. Wydaje mi się, że on doskonale wie jak działa na kobiety, wie że jest przystojny i zna swoją wartość. Podejście do Ags nie sprawia mu trudności, a tylko jeszcze bardziej ją onieśmiela. Ciężko uwierzyć, że można być tak nieśmiałym! Coraz bardziej przekonuję się, że Ags potrzebuje pomocy. Jest kompletnie rozbita, nie wierzy w siebie ani za grosz i chyba doskwiera jej samotność. Mimo obecności Daniela coś ją ciągle blokuje przed zaczęciem normalnego życia. Wreszcie dowiadujemy się czegoś więcej na temat tej osoby z przeszłości. I choć nadal są to bardzo skromne informacje to przynajmniej wiadomo, że ważna osoba zniknęła z jej życia i to prawdopodobnie z jej winy. Zaczynam rozumieć skąd ten nastrój i chyba depresja. Bo jestem prawie pewna, ze Ags cierpi na jakieś zaburzenia. Ona chyba nie potrafi sobie z tym wszystkim dać rady i to jest bardzo przykre.

    Wczesniej powiedziałabym, że może uda jej się znaleźć oparcie w Ashtonie i że może to on wyciągnie ją z tego dołka. I w sumie chciałabym, żeby tak się stało, bo bardzo ciekawi mnie wesołe, radosne wydanie Ags. Jaka byłaby wtedy? Tylko, że teraz obawiam się, że ten chłopak zdobędzie jej zaufanie, zabawi się, a gdy dostanie to co chce to rzuci ją jak pewnie wiele innych dziewczyn.Może jestem dla niego niesprawiedliwa, ale sprawia takie wrażenie. Obym się myliła! W każdym razie, zaciekawiłaś mnie jeszcze bardziej;D

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem już, jestem!
    Zaintrygował mnie ten Ash jeszcze bardziej. Widać, że jest zainteresowany Ags, tylko zastanawiam się w jaki sposób. Trochę mi to przypomina motyw faceta, który może mieć każdą kobietę i nagle spotyka inną niż wszystkie, nieśmiałą, dzięki której może się zmienić z kolesia rzeczowo traktującego kobiety w czułego mężczyznę. Mam nadzieję, że rzeczywiście tak się stanie, że Ash odkryje prawdziwe uczucie do Ags, a ona znajdzie w nim oparcie i stanie się silną kobietą. Bo szkoda mi jej. Widać, że jest pełna cierpienia i chciałabym, by ktoś zaświecił słońce w jej życiu. Na jej miejscu również trzymałabym na dystans Ashona, bo faktycznie nie zna go za dobrze. Ale wszystko może się zmienić i czekam na to. :)
    Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny!
    Zapraszam także do siebie na nowy rozdział: http://the-shadow-of-gritmore.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku chciałabym przeprosić, ze tak pozno komentuje, ale niestety nie mialam internetu przez jakiś czas. W każdym razie lepiej pozno niż wcale ;D
    Z każdym rozdziałem coraz bardziej kocham to opowiadanie, masz naprawdę wielki talent. Oby tak dalej :) Nie mam niestety czasu zeby sie rozpisywac wiec jak zwykle życzę ci weny i pozdrawiam :) x

    OdpowiedzUsuń
  6. Oto jestem!
    W końcu zaczęłam nadrabiać. Zostało jeszcze 2 rozdziały. Jednak tę przyjemność zostawię sobie na inny dzień.
    Czy też masz wrażenie, że jesteśmy do siebie podobne?
    Poprawiłam sobie humor tym rozdziałem. Może był smutny i coraz to bardziej poznaję jak rozbita jest Ags, to jej stan czasem jest jak mój.
    Ash zachował się świetnie, według mnie. Twoja mała istotka tego potrzebowała, jak mniemam.
    Końcówka mi się naprawdę podoba. Nie wiem dlaczego, ale jest naprawdę śliczna. Ten ostatni, niewielki akapit.
    Mam nadzieję, że brat mi da laptopa na dłużej xD
    Cóż...w następnym tygodniu na pewno.
    Weny, bo wiem, że potrzeba.
    Pozdrawiam~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zachowanie Ags jest Ci bliskie, to tak. Jesteśmy podobne. ;) Tworząc Ags, można powiedzieć, że wyolbrzymiam siebie. A najbardziej przykuwa moją uwagę fakt, iż u Was występują dwie osoby, które mają prawie identyczne imiona jak u mnie.
      Tak się cieszę, że doceniasz ostatni fragment...
      Dziękuję. :)

      Usuń
  7. Teraz już sama nie wiem co myśleć o naszej angielskiej "gwiazdce". Na smym początku bardzo mu ufałam, wierzyłam w szczere intencję! Teraz jednak jakoś czuję, że chce po prostu ją dla siebie mieć, bo ona nie okazuje mu tak dużego zainteresowania do którego przywykł.
    Ona rysuje? Jeśli wyolbrzymiasz w niej siebie to w takim razie Ty również to kochasz?

    Mam jeszcze kilka "kartek papieru" przed sobą dotyczących ich losu. Nie tracąc czasu zmierzam do kolejnego rozdziału.

    www.bezcenna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. To co ulotne, ulotnej osobie może zmienić życie. Skoro Ash jest miły i zabawny, to dlaczego nasza bohaterka tak bardzo boi się mu zaufać i dobrze z nim spędzić czas? (nie mówię o seksie!) Widzę, że po prostu musiała się na kimś przejechać, albo twierdzi, że ona sama odstrasza i unieszczęśliwia ludzi.

    To ciekawe jak bardzo, kiedy jesteśmy smutni i pełni cierpienia, potrafimy się chować i odgrodzić od wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń