Czasem patrzymy nie w
tym momencie
Byłoby zbyt sielankowo, gdyby oni, po tym małym cudnym momencie, byli szczęśliwi jak księżniczka z księciem. Marzenia się czasem spełniają, ale rzeczywistość daje znać o sobie w najmniej spodziewanych momentach. Zadzwonił telefon. Jeden ruch i magia prysła, jak bańka mydlana, a Ona odeszła bez pożegnania. Wiele by dał żeby odwrócić tę sytuację. Chciał jeszcze raz spojrzeć w jej jagodowe oczy i jeszcze raz usłyszeć ten nieśmiały śmiech, który tak miło wspominał. Gapił się w sufit i myślał, co by było gdyby…
*
Musiała znów wcześniej wstać. Wiki znów zapomniała wziąć kluczy i nieznośnie pukała w drzwi. Ags wstała z łóżka i przeszła do holu. Rozczochrana w koszulce większej o dwa numery i czarnych spodenkach, otworzyła drzwi. Znów ją zaskoczyło. Spodziewała się zastać znudzoną twarz współlokatorki, a tu… - Hej, Agson!
Zawsze musiał wchodzić w niewłaściwym momencie jej życia. Dzisiejszego życia. Ags dzieliła swój świat na kilka wersji. A dlaczego? Bo dzisiejsze życie było oparte na pracy, lśniącej powierzchni morza i muru stworzonego na własne potrzeby, by oddzielić starych znajomych. Tak, muru. Starała się go budować solidnie, ale gdzieś widocznie musiała zostać luka, bo inaczej nie trafiłby tutaj ten ktoś.
Wracając do gościa, który bezczelnie wparował jej do wynajmowanego mieszkania - nazywał się Daniel. Tak, to jego imię. Wyróżniał się wysokim wzrostem i kościstą budową ciała. Był przerażająco chudy. Z tego względu nazywano go czasem patyczakiem.
Patyczak usiadł na drewnianym taborecie w pomieszczeniu kuchennym i spojrzał na dziewczynę, która właśnie obudziła się z zaskoczenia i zamknęła za nim drzwi wejściowe. Chłopak nie chciał przyjąć do wiadomości, że jest intruzem i zaczął uprzykrzać jej życie od samego przyjazdu tutaj. Poznali się całkiem niedawno, a Daniel był kimś w rodzaju szpiega. Oczywiście nieszkodliwego. Był informatorem i Ags dobrze wiedziała, że wypapla wszystko jej pseudo-bratu. Dlaczego go wpuściła? Dlaczego mu na to pozwalała? Prosta jest odpowiedź. Jej oziębłość i brak kontaktu jeszcze bardziej dorzuciłaby oliwy do ognia. A w efekcie na głowie nie miałaby tylko takiego jednego Daniela, ale także rodzinę i przyjaciół, których tak bezczelnie opuściła po niedawnych wydarzeniach. Tego chciała uniknąć wyjeżdżając z rodzinnych stron. Chciała odpocząć i nauczyć się funkcjonować w innym świecie, bez kogoś, kogo bardzo… lubiła. Tak, lubiła. Ten ktoś był jej naprawdę bliski.
- Coś nie tak? – zapytała zdając sobie sprawę, że chłopak ogląda jej nieład na głowie. Wolała nie widzieć tego i dlatego ominęła lustro wiszące w przedpokoju. Stanęła w progu rzucając już bardziej przytomne spojrzenie gościowi.
- O tak, młoda – powiedział zaciskając usta i splatając ręce. – Dzisiaj idziemy zabalować.
Jego mina była tak zacięta, że Ags nie mogła się powstrzymać i buchnęła śmiechem, zarazem przepraszając. Chłopak zagrał urażonego, ale długo nie przetrwał i stwierdził, że nie mógłby zostać aktorem. Ona miała troszeczkę inne zdanie. Odgrywał różne postacie w jej skromnym życiu. Jego wizyty były zabawne i miłe, ale tak uporczywie przypominał jej kogoś. Łzy momentalnie pojawiły się w oczach. Czasem tłumaczyła to alergią, cebulą, wiatrem, a czasem… Jak mogła wytłumaczyć mu, że przypomina jej tego, o którym musi zapomnieć? Lubiła Daniela. Nie ukrywała tego. Był tym kimś, kto zawsze potrafił ją rozśmieszyć do łez. Właśnie! To też była dobra wymówka. Ale on wiedział. Wiedział, że coś jest nie tak, gdy skrawkiem swetra czy bluzy ocierała twarz i udawała, że wszystko w porządku. Nie było tak. Skrywała to wszystko w sobie. Dusiła, zamykała w klatce, a to chciało rozwinąć skrzydła i odlecieć. Nie mogło. Te wspomnienie nie miały skrzydeł, nie potrafiły unieść się hen wysoko, aż pod białe obłoki i sprawić, żeby były tylko wyblakłym wspomnieniem. Tak bardzo tego chciała! Wciąż czuła, że nie podoła przezwyciężyć bólu. Starała się być silna. Powinna być taka przy Danielu, ale ciężko było jej zachować pokerową twarz. Jej brat doskonale widział jaką broń ma jego kumpel. Wiedział, że odkryje prawdę, która ona za wszelka cenę chciała ukryć za twarzą bezinteresownej kelnerki.
Dziewczyna wyjęła opakowanie płatków czekoladowych, następnie wsypała je do miseczki i nachyliła głowę, bo nagle z opakowania przestało wysypywać się jedzenie. Wszystko było w porządku, tylko Wiki znów zapomniała zrobić zakupy. Ags wyraźnie prosiła o to. To była kolej współlokatorki. Napisała nawet na karteczce, a tu…
- Przykro mi, ale nie będę cię dokarmiać – westchnęła – Wiki zapomniała.
Wzruszyła ramionami i wyszła z małego pomieszczenia zostawiając chłopaka samemu sobie. Nie dziwiła się, że nie ruszył się z miejsca. Lubił tamten zakątek, a po za tym ona musiała się przebrać. Wzięła w swoje ręce pierwsze lepszy rzeczy i zajęła łazienkę. Jedyne miejsce, gdzie panował jako taki porządek. Wiki była pedantką pod tym względem. Nie przeszkadzały jej ubrania walające się po mieszkaniu, była w stanie znieść zlew zapchany naczyniami, puste pudełka, bałagan w papierach, ale łazienka zawsze była wysprzątana na glanc.
Ags związała zwinnie swoje długie włosy w koka i opuściła pomieszczenie. Ubrana, umalowana i odświeżona weszła do kuchni, gdzie nadal urzędował Daniel. Nie spodziewała się, że zwinie czasopismo Wiktorii i zacznie je przeglądać, ale musiała przesiedzieć w toalecie jakiś czas, bo chyba zrobił to gdyż się nudził.
- Ty czytasz? – zapytała.
- Przeglądam. – Odwrócił wzrok w jej kierunku i na chwilę zatrzymał na niej wzrok. Nigdy nie oglądał się za siostrami swoich kumpli, ale musiał przyznać, że Ags była dość ciekawa. Przez ostatnie dni mieli ze sobą kontakt praktycznie codziennie, więc zdążyli się do siebie nieco przyzwyczaić. Nieco, to chyba za mało powiedziane.
W końcu udało się Danielowi namówić Ags by razem wyszli na miasto. Dziewczyna śmiała się z jego żartów i to tak serdecznie, że nikt nie zauważyłby jakimi problemami była obarczona. Ten śmiech dwojga bliskich sobie ludzi. Szli tak leśną drużką w kierunku morza. Przy cichej alejce znajdowały się hotele, gdzie wczasowicze odpoczywali nad samym brzegiem z dala od gwaru promenady. Tu było cicho i spokojnie, jednak drogo.
Ciepły wiatr dotykał ich i łaskotał po twarzach. Daniel, w pewnej chwili, wziął dziewczynę na ręce. Oplotła swoje ręce wokół szyi chłopaka i oboje śmiali się z tego pomysłu, aż do momentu, gdy Ags odwróciła wzrok za plecy przyjaciela dowiedziała się czegoś całkiem nowego. Doznała nowego uczucia. Zakuło. Jej uśmiech zastąpiło zdziwienie i pewnego rodzaju żal. Nie wiedziała, że tamten chłopak, przed chwilą zdążył uchwycić ją w tym szczęśliwym kadrze i również poczuć ukłucie na dnie serca - tam gdzie wczoraj, małe nasionko wzbudziło w nim kawałek uczucia dedykowanego dla niej. Nie miała pojęcia, że obserwował ją wychylając głowę pośród tego tłumu fanek. Tłumu. Były tam cztery młode dziewczyny, a moment kiedy Ags je zobaczyła był dla niej bolesny. Czuła się zdradzona, ale nie potrafiła odpowiedzieć czemu. To ona chciała tam być i rzucić się mu na szyję, usłyszeć ten śmiech. Śmiech kierowany do niej. Tylko dla niej. Nie dla tego wianuszka, dla długonogiej brunetki.
Uśmiechnęła się blado do swojego pragnienia. To było nierealne. To był tylko sen. Jak mogła wierzyć, że wczorajszy wieczór był prawdziwy? Ona jest tylko tą Ags, której los nie szczędzi zakrętów i wybojów na ścieżce życia.
To mogło być ich ostatnie spotkanie, a nawet nie spojrzeli sobie w oczy. Wzajemnie poczuli, co to zazdrość. Mimo że jeszcze do końca nie potrafili tego zdefiniować i wyjaśnić.
***
Krótko, treściwie, mam nadzieje, że w przyszłości uda mi się stworzyć dłuższy i lepszy wpis.
Niewiarygodne jest poczucie, że ktoś czyta trud pracy i to docenia.
Dziękuję za wszystko.
Każdy komentarz sprawia, że mam ochotę pisać dalej.
Ags czerpie chyba dużo z tego małego Rudzielca
...