Słowa mają znaczenie
Daniel stał z boku, krzyżując ręce na piersi, zasłaniając
wielkiego wełnianego renifera na swoim swetrze. Był równie zaskoczony jak Ags,
z jakąś rezerwą wpatrywał się w przybysza w skórzanej czarnej kurtce i
brązowawych włosach, wpadających w oczy. Obcy nie wydawał się Danielowi przyjazny,
więc szybko odwrócił wzrok na dziewczynę, unosząc delikatnie brwi. Możliwe, że
doszukiwał się wyjaśnień z jej strony, gdy wyraźny akcent wdarł się w słowa
nieznajomego. Jednak dziewczyna totalnie go zignorowała, skupiając się za
zadaniu jednego dziwnego, ale także oczywistego pytania.
–
Ashton, co tu robisz? – zabrzmiało to jakby oblane złością, więc szatynka
natychmiast odchrząknęła, bo nie chciała, żeby tak wyszło.
– Sam
nie wiem – odrzekł, mierząc spojrzeniem Daniela, który przestał być skrępowany swoim niestosownym wyglądem. – Chyba pomyliłem mieszkania.
– Czekaj
– zawołała go, gdy zaczął się powoli odwracać. – Ee…
Podniosła
ręce do góry, otwierając usta, to znowu je zamykając, spojrzała w górę na twarz
Daniela, próbując zmusić go wzrokiem, by coś powiedział, ale ten uparcie
siedział cicho, obserwując tę scenę z jakimś nagłym dystansem.
–
Ashton, to jest Daniel. – Wyciągnęła niepewnie ręce, decydując się na
przedstawienie ich sobie. – Daniel, to Ashton.
– Miło
mi, choć nie wiem o co tu chodzi – odrzekł Daniel, robiąc tę śmieszną minę, na
wpół uśmiechniętą, ale też w jakimś stopniu ironiczną.
–
Mógłbyś nie utrudniać? – westchnęła lekko wzburzona.
– Nic
nie robię, Ags. – Uśmiechnął się jeszcze szerzej, choć czuła, że tak naprawdę
zaciska zęby. Pewnie poczuł się odrzucony, że nawet nie pisnęła słowa na temat
tajemniczego chłopaka, który teraz pojawił się w drzwiach jej mieszkania. Przewróciła tylko oczami na żale przyjaciela,
przebierając nogami, ale widząc, że Daniel odchodzi, zwróciła się do stojącego
nadal w drzwiach Ashtona, który najwyraźniej nie zrozumiał nic z tego co
mówili, biegał wzrokiem od bruneta do szatynki.
– Wybacz,
może wejdziesz? – zapytała z nutą nadziei.
– Nie,
dzięki.
Krótką
odpowiedzią zbył ją. Zacisnęła usta, próbując rozegrać tę partię trochę inaczej,
choć w pierwszej kolejności miała ochotę trzasnąć drzwiami przed jego nosem, w ramach
odwdzięczenia. Tego, by się po niej przecież nie spodziewał. Nie wiedziała jakim cudem tu przyszedł i w jakim celu, a teraz
zachowywał się jakoś arogancko, co ją drażniło. Obserwował jej twarz, więc
uciekła wzrokiem w dół, zaciskając usta w wąską linię.
– Chyba
trafiłeś na zły moment – odezwała się mało subtelnie, chcąc pokazać, że też potrafi pokazać pazurki.
– Patrząc
ogólnie każdy moment jest zły – stwierdził. – Pójdę już, nie chcę wam przeszkadzać.
– Co? –
wyrwała się, słysząc wyraźne zaznaczenie słowa - "wam". – To po co tu przyszedłeś? Nie wciskaj mi, że chciałeś mnie zobaczyć.
– Nie
chcę wywracać niczyjego życia do góry nogami, znowu, przepraszam. - Zabrzmiał chamsko, jakby chciał jej tymi słowami sprawić przykrość. Czuła, przesiąknięte słowa ironią.
– Hm, to
wszystko? – Otworzyła szeroko oczy, bo wciąż wydawało się jej to niezrozumiałe,
ta cała rozmowa o niczym.
– Do
twarzy ci w tym. – Wskazał na koszulę, a jej policzki zapłonęły z frustracji i speszenia.
–
Ashton – warknęła, odwijając zaciągnięty rękaw. – Skąd tutaj się wziąłeś?
–
Chciałem tylko dać ci to. – Wysunął dłoń, otwierając pięść, na której zauważyła swoją bransoletkę, którą
ostatnio gdzieś zgubiła. Zacisnęła usta, nie wiedząc co powiedzieć.
W jej sercu powstała dziwna ulga na
ten widok. Wyciągnęła odruchowo dłoń, by schwytać biżuterię. Jej palce zadrżały,
gdy dotknęła jego ciepłej dłoni. Tylko na ułamek sekundy spojrzała mu w oczy, bo
bała się migoczącego w nich złota. Nie chciała znów zatracić się bez pamięci, gdy tak blisko był Daniel. Niespodziewane przemknięcie myśli o przyjacielu dało jej odwagę, by ominąć zręcznie chwilę słabości. Spojrzała
na chabrową ozdobę, powracając do wspomnień, które się z nią wiązały.
Przedmioty noszą z nami nasze wspomnienia, pomyślała. Gdy tylko zacisnęła palce
na błyszczących perełkach, poczuła ten przyjemny chłód, zapach dni, pełnych beztroski,
związanych bezpieczeństwem. Uśmiechnęła
się, a gdy odwróciła wzrok, by podziękować chłopakowi, zdążyła tylko
zauważyć ruch ciemnej postaci na schodach. Już go nie było, zniknął,
pozostawiając niewypowiedziane słowo, trzymające się usilnie jej gardła.
Z lekkością
trzasnęła drzwiami, które zatrzęsły się z powodu uderzenia. Próbowała schwytać
rozkołysane myśli. Wszystko wymknęło się spod kontroli. Była zła na siebie, że
nie zdążyła niczego wytłumaczyć, nic nie odpowiedziała, gdy wręczył jej tę małą
błyskotkę. Znów nie zdążyła czegoś powiedzieć. Mogła wybiec za nim, ale z drugiej
strony chciała się schować w swojej norce.
Nagle wspomnienia przykuły ją tak
mocno, że nawet gdy Daniel pojawił się w drzwiach kuchni, naprzeciw niej i
kontrolnym spojrzeniem przyjechał po jej sylwetce, nie potrafiła zdobyć się na
odpowiedzi. Miała ochotę tylko zniknąć. Szybkim krokiem przemknęła przez korytarz,
zawikłana w sieci uczuć, unikając jakiejkolwiek więzi z obecnym tutaj chłopakiem.
– Chyba nie spodobał się u mój
sweterek – rzucił luźno przyjaciel za nią, na co zazgrzytała zębami, ale już nawet
się nie odwracała. Chłopak chciał jakoś rozładować atmosferę, a ona miała ochotę wyrzucić go na balkon i zamknąć za nim drzwi.
Gdy
tylko znalazła się w swoim pokoju rzuciła się twarzą w miękką pościel, zamknęła
oczy, chcąc odpłynąć do łagodnego świata, gdzie nie musiałabym mówić kompletnie
nic. Była zła na siebie, na Daniela, na Ashtona, na świat i właśnie wtedy zaczęła
krzyczeć, by dać upust emocjom.
***
Coś czuję, że można było zrobić "to" bardziej "na ostro". ;)