A słońce zawsze zachodzi za linię horyzontu
Największą krzywdą, jaką wyrządzamy sami sobie jest przywiązanie do drugiego człowieka. Uczucie, które zaczyna się tworzyć jest niebezpieczne i potrafi psuć serce od środka. Ból, który sprawia bliska osoba, odchodząc, staje się cierpieniem nie do zniesienia. Cały czas błądzi to w myślach, prześladuje, daje o sobie znać i z czasem zostaje względnie zaakceptowane. Ale wciąż krąży po obiegu i nie blednie przy byle jakim blasku światła. Mówią, że czas leczy rany, ale nie potrafi załatać dziur, gdy bliski człowieka nas opuszcza. A nawet jeśli uda się to naszemu zegarowi losu, jeśli uzna się, że tej pustki nie ma, to i tak widnieje blizna. Znamię, które coś oznacza, kojarzy się z wydarzeniem, z momentami okresu, który już przeminął. Dzięki takim doznaniom można wiele się nauczyć - nigdy nie daj się ponownie złapać w pułapkę uczuciową!
Ags zaśmiała się, rozważając te słowa. Dlaczego ludziom tak trudno wpleść je w życie? Bo mają wiarę? Nadzieję, że jednak los jest łaskawszy? Ludzie są po prostu naiwni. Co z tego, że potrzebują miłości, ona ich doprowadza do zguby. Tworząc więzi, narażają się na siebie nawzajem, i co za tym idzie? Na cierpienie spowodowane przez bliźniego. A czasem jest za późno by to wszystko odkręcić.
Niektórzy z łatwością maskują swoje niedoskonałości, ukrywają prawdziwość siebie. Tak, żeby żyć lepiej, jak twierdzą, by rozłąka nie dawała takiej dawki rozpaczy po utracie. Bo czasem kłamstwo potrafi być sposobem, ukrywanie siebie, swojego „ja”. W pewnym sensie, to dobry sposób. Żyć ze świadomością, że życie to ciągła gra słów.
Ags wciąż wierzyła, że będzie tak jak sobie wymarzyła. A marzenia to obłuda, inny rodzaj kłamstwa, ale z nutą piękna. Ten świat, wymarzony, jest zupełnie inny i lepszy, niż rzeczywistość. Chyba że chce otworzyć się na kolory dzisiejszego świata. One jeszcze istnieją. Niebo nie jest tylko niebieskie. Składa się z powietrza, które przy różnym świetle, wygląda zupełnie inaczej. Linia horyzontu staje się chłodna, rozmazana, a sklepienie nad nami jest intensywniejsze w kolorze. Ranek, a noc, różnią się tonacją barw. Słońce w zenicie, daje inny wymiar otaczającej nas przestrzeni. Tak jak bruzda pozostawiona przez złe doświadczenia jest widoczna tylko w określonym blasku i gdy ustawia się reflektory bezpośrednio na nią. Ona zanika w kolorach tęczy, jakie nas otaczają. Musimy tylko otworzyć swoje oczy.
Dziewczyna przez ostatni czas dużo o tym myślała. O tym co było, i nie wróci, o tym co jest dla niej kolorowe. O swojej beztrosce i nieumiarkowaniu w szczęściu. Warto było żyć dla tych chwil. Dla kilku sekund zwariowanego życia. Zamykając oczy, próbowała wyrysować sylwetkę osoby, która powoli zawładnęła jej światem. Chyba było już za późno, by o niej nie myśleć, by udawać, że nie rusza ją jego postawa, że nie chce by był przy niej i żeby nie kładł swojej dłoni na jej palcach. Chciała już na zawsze czuć to ciepło, żeby ogrzało jej zmarznięte, skołatane serce. Jednocześnie wiedziała, że on jest dla niej przepaścią, w którą może skoczyć i już nigdy się nie wyjść. Tylko dla jednej przyjemności – spadania w dół, przy nim.
Miał rację. Tutaj uczucia muszą odegrać inną rolę. Życie to forma gry, którą nie należy się przejmować, a za jakiś czas całkowicie zapomni się o tej wygranej, czy przegranej. To tylko zabawa. Bawić się życiem, nie odczuwać naprawdę, ekscytować się innym światem. W jego przypadku to był chyba najlepszy pomysł. Nie przejmował się nikim, czy zrani, czy nie, bo i tak odejdzie. Ale czy jest szczęśliwy? Sam dla siebie jest stworzony.
Szatynka odgarnęła niesforne włosy za ucho i podpisała świstek, który świadczył o jej zakończeniu dzisiejszej pracy. Tak jak zwykle wyszła z zatłoczonej knajpy i częściowo zadowolona, że jej nogi zniosły ten dzisiejszy trud, ruszyła w kierunku plaży. Wolała tam spędzać każdy szczegół dnia i rozkoszować się słońcem, którego zabraknie za kilka miesięcy. Lubiła gdy ogrzewało twarz i napełniało dobrem, którego teraz jest coraz mniej.
– Ags. – Usłyszała głos, dochodzący z boku. W jej sercu zagościło coś miłego. Uwielbiała akcentowaną tak formę swojego imienia. Brzmiała tak głęboko i jakby z oddali. – Hej.
Odwróciła się i stanęła naprzeciw Ashtona. Zlękła się jego obecności tutaj, gdyż po spotkaniu na plaży po koncercie wynikła mała zmiana planów. Chłopak pożegnał się z nią zdecydowanie za szybko, gdy patrzyli, milcząc w gwiazdy, i zostawił samą sobie z niewyjaśnionymi słowami. Chciała pytać, co ma na myśli, mówiąc – wszystko przemija. Miała wrażenie, że wie o czym wtedy myślał. Była pewna, że mówi o rozstaniu, ale z jakiejś przyczyny nie mogło to przejść przez gardło. Tak naprawdę chyba nie chciała tego usłyszeć.
– Przepraszam – powiedział, na co tylko kiwnęła głową. – Za to że… tyle o tym myślę.
– O czym? – chciała wiedzieć.
– O kimś – wziął głęboki wdech – o tobie… Złamałaś mi serce na pół i włożyłaś je do swojej kieszeni. Tylko go nie zgub, bo może…
Nie dokończył, bo chyba sam nie widział co mówi. Czy kiedykolwiek by się tak zachował? Nie. On nie miał uczuć. Zrzucał je przy każdej możliwej okazji. Jego prawo i zasady poszły w zapomnienie. A tutaj nie mógł myśleć o niej w taki sposób jak zwykle, nie mógłby pozwolić jej by tak łatwo dała się mu zgarnąć. Przemyślał i miał wyrysowany scenariusz na tę historię. Pragnął nic jej nie zrobić sobą, nie zrazić jej delikatnej natury. Musiał wyjechać i wiedział, że jest to moment, w którym powinien przestać udawać. Wmawiać sobie, że to tylko kolejna i za nią będzie następna. Nie. Ags była wyjątkowa i przyznał się, że w tym momencie jest kres jego rządów. Ona musi być czysta, nieskazitelna. Ona była porównywalna do przejrzystej szybą, którą nie powinien dotykać swoimi palcami, bo zostawiłby na niej ślad linii papilarnych, innych, niż ten, który był dla niej kimś bliskim. Nawet w jednym procencie nie byłby godny równać się z nim. Tamten znaczył dla niej więcej.
To dziś musiał nastąpić koniec. Za miesiąc będzie się śmiał, że dał się omotać tak nieświadomej tego dziewczynie z innego świata, a może nie? Bał się, że zapomni. Jakaś cząstka w jego duszy tego nie chciał i jej głos stawał się coraz bardziej wyraźniejszy.
– Nie zgubię, bo może będzie moją pamiątką – wyszeptała.
– Nie mogę zostać dłużej… – powiedział, zanim ugryzł się w język – to było… niesamowite.
Zacisnął usta, by więcej już nic nie dodać. Nie chciał zatruwać jej tej chwili życia, bo i tak nie powinno ją obchodzić to, co się teraz z nim działo, z jego przeszłością, czy raczej przyszłością. Ona nigdy nią nie będzie. Nie może nią być. Będzie czystą kartką, której nie wykorzystał, nie wybrudził. Zostawił jej biel, taką jaką zastał. A przynajmniej miał taką nadzieję.
Ags była przyzwyczajona do takich sytuacji. Tylko że ten osobnik, akurat przyszedł się pożegnać. Nie chciał być niemiłym wspomnieniem. Chciał jej powiedzieć – przepraszam. Chciał i zrobił to. Jej oczy zaszkliły się łzami, więc schyliła głowę. Normowała oddech i próbowała nie rozważać sytuacji Piotra. Tego, który nie zdążył powiedzieć jej - żegnaj; ani ona nie mogła wyszeptać mu do ucha życzenia dobrej nocy. Ashton mógłby być kolejną zgubą, ale nie był. Chyba przystosowała się do tego, że wszystko się kończy. Tylko ten koniec był o wiele elegantszy, niż tamten niecały rok temu. Było tu tylko - szept i zrozumienie. Było spokojnie, a pustka nie dawała się we znaki.
– Żegnaj – wyszeptała, powoli kierując swoje oczy na jego twarz. – To będzie najpiękniejsze pożegnanie.
Przez te jej minki, w środku szalał. Zaciskał pięści, zęby, tak jakby chciał je rozłupać, i próbował stłumić krzyk – chcę cię! Była impresją, maźnięciem, które powodowało w nim fale emocji. Jeden jej ruch, równało się tysiące drgawek w jego ciele. Nie dochodziły do niego dźwięki i szmery ulicy, wyciszył się na nie i zagłębiał się w jej oczach, czystych, niebieskich i trochę jednak zagubionych. Gdyby nie głośne uderzenie metalowego kosza na śmieci po przeciwnej stronie ulicy, stałby tutaj i patrzył na nią, zahipnotyzowany. Ten metaliczny brzdęk o chodnik dał mi otrzeźwienie. W duchu podziękował człowiekowi, który tachał ten przedmiot i uśmiechnął się do dziewczyny.
– Zapomnij o mnie.
Nie czekając już na jej odpowiedź, odwrócił się i odszedł w swoją stronę. Jutro go już tu nie będzie. Ta myśl spadła mu na głowę i zgarbił się trochę. Będzie w domu, który już chyba przestał go stanowić. Korciło go by zajrzeć przez ramię, ale powstrzymał ten swędzący punkt. Siła woli była najważniejsza. Przecież to nic dla niego nie znaczyło, prawda? Jest panem sytuacji, jest kimś, kto rządzi, kto może i chce postępować w sposób egoistyczny. Świat jest stworzony dla niego!
A ona? Zagubiona, pod wpływem emocji związanych z jego naturą, myślał o nim jako o szarmanckim i dobrze wychowanym, bo gdzieś pewnie taki był, prawda? Była szczęśliwa, że uznał to za stosowne i pełna podziwu, że przyszedł tu dla niej. Z drugiej strony, chciała krzyczeć – nie zapomnij mnie! Milczała. Impuls myśli dawał jej wyjaśnienie tego – to i tak nic nie da. To było tylko pięć sekund tego lata.
***
Czy to według Was było boom? ;)
Mam wrażenie, że trudno się czyta te moje pogmatwane myśli, spisane tutaj. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.Ten rozdział ma w sobie elementy banału. Co mogło sprowadzić na ziemię Ashtona? Metalowe pojemniki na śmieci! Wiem, ale chyba zaczynam szaleć z tego stresu.
Nieunikniony jest niestety koniec, ale narodził się we mnie pomysł na dalszy ciąg.
Nie potrafiłabym tego w ten sposób zakończyć, nie dziś.
Więc zapowiadam, że za jakiś czas pojawi się znów coś ode mnie
Postanowiłam trochę zmienić scenerię, bo jak wiadomo, lato się skończyło, niestety. Pogoda za oknem zaczyna dawać już w kość, a tutaj pofantazjuję i pokażę trochę naszej jesieni z tej lepszej strony, jeśli pozwoli mi na to nastrój.
Cieszę się, że tyle osób zaangażowało się w moją prośbę. Potrzebowałam czegoś do zregenerowania umysłu, a także do pewnej sytuacji w życiu - tak lepiej i tajemniczo brzmi. Moi znajomi dziwnie reagowali na moje widzimisię, więc przeglądałam jakieś top listy, ale najbardziej przydatne okazały się szczere propozycje.
Za nie właśnie dziękuję Wam.
Mam wrażenie, że trudno się czyta te moje pogmatwane myśli, spisane tutaj. Mam nadzieję, że będzie tylko lepiej.Ten rozdział ma w sobie elementy banału. Co mogło sprowadzić na ziemię Ashtona? Metalowe pojemniki na śmieci! Wiem, ale chyba zaczynam szaleć z tego stresu.
Nieunikniony jest niestety koniec, ale narodził się we mnie pomysł na dalszy ciąg.
Nie potrafiłabym tego w ten sposób zakończyć, nie dziś.
Więc zapowiadam, że za jakiś czas pojawi się znów coś ode mnie
Postanowiłam trochę zmienić scenerię, bo jak wiadomo, lato się skończyło, niestety. Pogoda za oknem zaczyna dawać już w kość, a tutaj pofantazjuję i pokażę trochę naszej jesieni z tej lepszej strony, jeśli pozwoli mi na to nastrój.
Cieszę się, że tyle osób zaangażowało się w moją prośbę. Potrzebowałam czegoś do zregenerowania umysłu, a także do pewnej sytuacji w życiu - tak lepiej i tajemniczo brzmi. Moi znajomi dziwnie reagowali na moje widzimisię, więc przeglądałam jakieś top listy, ale najbardziej przydatne okazały się szczere propozycje.
Za nie właśnie dziękuję Wam.