środa, 21 maja 2014

1. W dzień błękitnego nieba



 Nikt tak lekko nie stąpa jak nimfa...


                   Szła parkową aleją, nie oglądając się za siebie. Wciąż czuła na sobie te spojrzenia ludzi, gdy zagubiona szukała wzrokiem kogoś, kto już nigdy nie powie do niej - głowa do góry. Została sama ze wszystkim. Nie mogła dopuścić do siebie myśli, że to właśnie w taki sposób nastał kres rozdziału dziecinnych igraszek. Nie mogła uwierzyć, iż z każdym dniem pogłębiała się w samotności. Była teraz sama. Łzy często ją nawiedzały, a ona zdążyła przyzwyczaić się i uznać, że szczęście to zgubna rzecz, której chyba nie dozna nigdy. Płakała. Znów. Otarła twarz rękawem luźnego sweterka i wyszła na słoneczną uliczkę, gdzie kręcili się wczasowicze. Teraz praca. Musiała przybrać firmowy uśmieszek, ale robiła to przecież z własnej woli. To ona sama stwierdziła, że chce poznać smak życia, chce być samodzielna. I tak oto znalazła się tu. Morska Przystań była małym miasteczkiem turystycznym. Hotele i wille były zapełnione ludźmi, którzy chcieli umilić sobie tę najcieplejszą porę roku.

                 Dziewczyna wbiegła po schodkach prowadzących do małej knajpy. Drewniany budynek służył za kuchnię i pomieszczenie służbowe. Przybrała na siebie czarny fartuszek i przyłożyła kartę z identyfikatorem - Ags. Nic nadzwyczajnego. Każdy posiadał swój pseudonim, bądź nazwę, by można było go odróżnić. Ona czuła się jednak tak samo podobna do całej szarej masy. Nie wyróżniała się niczym szczególnym. Mówią, że dwóch takich samych osób nie ma, ale ludzie są do siebie podobni. Ona nie wybijała się z szeregu, była przeciętna. Chciała coś osiągnąć, pokazać, że coś znaczy, ale nie potrafiła. Może sama zagradzała sobie drogę takim myśleniem i to była ta bariera.

                Zamieniła się z koleżanką i przystąpiła do działania.Pracowała tutaj od dwóch tygodni. Z początku bała się, że coś zepsuje, ale nie mając zmysłu kulinarnego nie można przekreślać od razu kariery gastronomicznej. Radziła sobie całkiem nieźle, ale nie miała o tym pojęcia. Twierdziła, że jest wprost przeciwnie. Szef należał do ludzi skrytych i zdyscyplinowanych. Zwykle nie pozwała sobie na chwalenie pracowników, uważając, że to ich rozkaprysi.

                Sprzątnęła stoliki przydzielone do jej boksu i rozdała menu. Robiła to z wdziękiem i nieświadoma tańczyła wśród ludzi. Klienci patrzyli na nią tylko ze względów swoich wymagań. Rzadko ktoś obserwował jej płynne ruchy i dynamikę, która towarzyszyła każdemu ruchowi. Jeśli tak się działo, obserwator powinien być zachwycony tym całym lekkim tańcem wyjętym z baletu. Mogłaby biegać na łące, cieszyć się słońcem. Tymczasem ukrywała ból poprzez pracę. Niosła ciężki bagaż doświadczeń, ale stawiała pozory zadowolenia. Gdy wyjeżdżała z domu nie miała pojęcia, że będzie musiała żałować. Nie powinna była opuszczać rodzinnych stron. Jej jedyny przyjaciel zginął. Była pewna, że to tylko wina. Co rano budziła się z poczuciem wstrętu do siebie samej. To ona spowodowała, że to zrobił. Zawiodła go i to było straszne. Chciała zapomnieć, bo nowe miejsca na to pozwalają.

                 Wiatr rozwiał chmury, dlatego też czystość błękitu pozwalała na niezakłóconą egzystencję ludzi. Choć ci sami sobie robili piekło. Pchali się i zajmowali stoliki, podbierając innych. Mira, koleżanka po fachu, narzekała na te istoty za każdym razem i dziś nie było inaczej. Wściekała się na parę dzieciaków, które obryzgały jej fartuch. Młoda kobieta była prostolinijna oraz szczera. Nigdy nie skrywała swoich humorów i potrafiła wyrazić swoje zdanie na temat zachowań istot przyziemnych. Kiedyś, gdy przybyła tu grupa dzieciaków z kolonii, wyraziła swoje negatywne zdanie, niby do Ags, ale tak, by inni to usłyszeli. Młodzi uspokoili się trochę, ale i tak wrogo patrzyli na kelnerkę. Ona nie przejęła się tym i tylko wzruszyła ramionami. Była typem człowieka, którego nie obchodziła opinia innych. Ags przez ten niedługi czas zdążyła przyzwyczaić się do słów krytyki z ust koleżanki, dlatego też nie poczuła się zgorszona.

                Dzisiejszego dnia ulice wypełniał gwar ludzi. Niektórzy wracali z plaży, inni właśnie kierowali się w tamtą stronę. Lokal był umieszczony na uliczce bezpośrednio łączącą się z plażową promenadą. Pod dach Pirackiej Maszty przybyli nowi klienci. Na początku pokazały się pary butów, które zdążyła zobaczyć Ags. Nie specjalnie interesowała się tym, bo i tak cała czwórka nowo przybyłych zajęła stoli boksu należącego do obsługi Miry. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, bo nie lubiła być na celowniku młodych chłopaków, którzy szczerzyli do niej zęby, nie patrząc, że szatynka nie miała na to ochoty. Właściwie wynikało to z jej niskiej samooceny. Uważała się za mało atrakcyjną. Z czcią oddawała się lewitacji miedzy przybyszami, podnosiła tacę do góry, żeby ominąć głowy siedzących i stawała na palcach, by dostarczyć dania. Nie zastanawiała się, że ktoś mógłby na nią patrzeć i obserwować jej wyczyny. Delikatnie uchyliła usta w przypływie chwili, a to pomagało choć trochę wyrazić emocje. Zważała na każdy niebezpieczny ruch, by wykonać swoją pracę perfekcyjnie. W porównaniu z bezpośrednią Mirą wyglądała jak nimfa. Przechodząc nieopodal usłyszała kawałek rozmowy miedzy kelnerką, a czwórką klientów, którzy składali zamówienie. Mówili po angielsku! Dziewczyna nie śmiała spojrzeć w ich kierunku, obcokrajowcy często nawiedzali tutejszy lokal, ale ich akcent był przeważnie brytyjski. Ci charakteryzowali się czymś nowym, niespotykanym w wesołych głosach. Nie widziała kiedy jeden z siedzących odwrócił wzrok i spostrzegł ją błądzącą do lady. Nie mogła zobaczyć uśmieszku na jego twarzy, gdy widział jak poruszała się z gracją. Ciekawe co pomyślał…

10 komentarzy:

  1. Na początek dzięki za komentarz u mnie :)
    Twój styl pisania jest świetny. Czytam pare takich blogów, których autorki pisza jak prawdziwe pisarki ( zawodowe). Twój zdecydowanie do nich należy.
    Masz talent i zapowiada sie ciekawa historia.
    Jestem bardzo ciekawa dlaczego zginął przyjaciel bohaterki i jak bardzo to wpłynie na jej życie. Już widać że ma wyrzuty sumienia i sie obwinia. Może ten chłopak, który na nią patrzył pomoże jej sie z tego wydostać.
    Lecę czytać kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam
    Fallen

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, że rzadko się mi zdarza, że jak czytam rozdział bez dialogów mnie zaciekawia, więc duże brawa dla Ciebie. Ags - to skrót od jakiegoś imienia, tak? Hm, jestem ciekawa jakiego. No i dlaczego zmarł jej kolega? Lubię historię o przeciętnych osobach, zaraz przeczytam drugi rozdział :) Pozdrawiam i dziękuję, za miłe słowa, które zostawiłaś na moim blogu! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wowo...wreszcie trafiłam na jakieś opowiadanie o normalnych ludziach. Cud.
    Muszę przyznać, że mi się spodobało.
    Naprawdę rzadko obserwuję blogi, więc cóż...możesz się poczuć wyróżniona.
    Co do stylu: Ładny, ale wciąż mi tutaj czegoś brakuje. Nie jestem w stanie powiedzieć co. Taki jakby niedosyt. Dziwne, bo sama fabuła jest dobra. Trochę mnie zraził ten brak jakiegokolwiek dialogu. Nawet najdrobniejszego. Cóż...zdarza się.
    Całość jest ładna.
    Zobaczę jak na drugim rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, już widzę, ze będzie to coś co uwielbiam! Cyżby nadmorska przygoda z jednym z obcokrajowców? Jestem zafascynowana! Biegnę przeczytać kolejny rozdział!

    www.bezcenna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nimfa... Opisywałaś mnie i moje poczynania podczas miesięcznej pracy w barze z szybką obsługą? Odniosłam takie wrażenie... Nie, żebym była cyniczna, albo wychwalająca się ponad niebiosa, ale praca w gastronomii uświadomiła mi trzy rzeczy:
    1. Nie ufaj szefowi, nawet jak mówi, że jest super... Po trzech dniach skieruje w Twoim kierunku pierwsze przekleństwa... To nic, że klienci Cię lubią i przychodzą chętniej... To nic!
    2. Nie ważne, że robisz wszystko dobrze, jak ktoś coś zjebie, to wina spadnie na ciebie... A to, że faktycznie tego nie zrobiłaś i nie odpowiadasz za cały bałagan? A kogo to w sumie obchodzi, hm? Ważne, że szef wyrzucił swoje emocje!
    3. Nie oczekuj umowy, ani godnej zapłaty...

    Podziwiam naszą bohaterkę, że dzielnie wytrzymuje trudy swojej pracy :). A na marginesie, jej przyjaciel zginął, czy sam sobie życie odebrał?
    Niska samoocena - nie warto jej mieć. Jak się sami nie zareklamujemy i nie stwierdzimy, że jesteśmy super, to kto ma to zrobić za nas?

    Nurkuję w kolejnym rozdziale :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma to jak wyzysk człowieka na człowieku. Ludzi są wredni i tyle. A przyjaciel jest tutaj tajemnicą i tak łatwo się takiej uwagi nie dostaje. ;)
      Podoba mi się to przedostatnie zdanie o niskiej samoocenie, bardzo pouczające. :D

      Usuń
  6. "Ona nie wybijała się z szeregu, była przeciętna. Chciała coś osiągnąć, pokazać, że coś znaczy, ale nie potrafiła się wybić" - o jedno wybicie za dużo, moim zdaniem ;)
    "Zamieniła się za koleżanką" - literóweczka za=z

    No ciekawe co myślał, ciekawe, czuję romans w powietrzu, a jakże. Wstęp fajny, takie historie o przeciętnych ludziach, z którymi każdy może się utożsamić potrafią łapać za serce :). Wytknęłam ci dwa błędy z nadzieją, ze się nie obrazisz. Generalnie musisz uważać na powtórzenia w tekście, ale poza tym jest dobrze. Podoba mi się brzmienie "Ags" i podoba mi się praca kelnerki - sama zawsze chciałam spróbować. Ogólnie prolog interesujący, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często zdarza mi się, że nie potrafię dokładnie przejrzeć literówek w rozdziałach i mam wrażenie, że moje słownictwo, może i wychodzi po za przeciętność, ale minimalnie. Jest to kolejny powód by pisać. Nie obrażam się, bo niby o co?
      Cieszę się, że przybyłaś.

      Usuń
  7. "Nikt tak lekko nie stąpa jak nimfa" - A kimże jest nimfa twojego opowiadania? Przekonam się podczas czytania (tak przynajmniej sądzę). Czytam więc dalej i na bieżąco komentuje.
    "Zwykle nie pozwała sobie" - pozwala
    "Była pewna, że to tylko wina" - jej wina? chyba jej, tak? Nie za bardzo rozumiem sens tego zdania.
    "Pchali się i zajmowali stoliki, podbierając innych" - co? Może "uprzedzając innych"?
    Może zacznę od tego, że rozumiem koleżankę Ags, gdyż też mam nieprzyjemne doświadczenie z młodzieżą. Otóż jeśli ktoś kiedyś pracował w barze, to wie, że te małe dzieciaczki to najczęściej "dziękuję, proszę, gdzie odstawić", a nastolatkowie to zazwyczaj totalna hołota. Oczywiście nie mówię, że wszyscy, bo zawsze są wyjątki i nie mam w zwyczaju pakować wszystkich do jednego wora, no ale nie dziwi mnie głośna krytyka Miry.
    "wypełniał gwar ludzi" - gwar robią ludzie, ale czy może być gwar ludzi... ja nie jestem pewny, ale nie podoba mi się to zdanie.
    Teraz nie pozostaje mi nic innego jak przejść do fabuły, która kreśli się mozolnie i powoli, ale ja nawet lubię taką melancholię, a nie gnanie na łeb na szyje jakby się człowiek po wodę na pustyni spieszył.
    Mam przeczucie, że przyjaciel Ags popełnił samobójstwo, jeśli tak, to z jego własnej winy, a nie z czyjeś w koło. Życie to ciągła walka, stawianie czoła przeciwnością, iście na przód nawet podczas wichur i śnieżyc. Jeśli więc ktoś jest słaby i oczekuje łatwego startu, jeszcze prostszego rozwinięcia i dobrego zakończenia, to niech lepiej się od razu w trumnie położy, gdyż w życiu takie odczucia jak ból, niespełnienie, trudności, przeciwności nie są obce i w życiu nigdy nie ma pełni szczęścia czy pełni spokoju, więc niech szukają tego po śmierci jeśli tak im wygodnie. Moim zdaniem Ags niepotrzebnie się obwinia.
    O niej jednak nie mam za dobrego zdania. Jest taka... użalająca się nad sobą czym mnie irytuje.
    Polubiłem Mirę. Nie chciałbym tutaj przeczytać o tanim i słodkim romansie pojawiającym się znikąd niczym grom z jasnego nieba i zmierzającym do happy endu.
    Wybacz, że krytykuje bohaterów, ale stworzeni są fajnie, bo nie są idealni, a ja nie lubię ideałów ani utopi. Mogę lubić daną postać, rozumieć, że jest potrzebna, ale niekoniecznie popierać jej postępowanie. Cieszę się więc, że twoich bohaterów nie popieram, że oni żyją, są ludzcy.

    Pozdrawiam:
    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę mi się skojarzyło z filmem "Bezpieczna przystań". Książki nie czytałam, a to chyba była ekranizacja, więc może kiedyś zajrzę, bo film nie był najgorszy, przeciętny, fajny na wolne, samotne wieczory.
    Zastanawia mnie dlaczego Ags się tak obwinia. Czy jest już takim typem człowieka, co uważa, że całe zło świata to jej zasługa, czy jednak miało w przeszłości miejsce coś obok czego ona nie może przejść obojętnie i żałuje, że nie da się cofnąć czasu? Myślę, że tu chodzi o tego przyjaciela, któremu nie udzieliła pomocy, tylko nie do końca wiem na czym ta pomoc miałaby polegać, bo nie wiem jak przyjaciel umarł.
    Mira <3 chyba zapałam do niej większą sympatią niż do Ags.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na zwiastun (już jest) i prolog (pojawi się około 16):
    sie-nie-zdarza.blogspot.com

    Albo na mojego drugiego bloga o zupełnie innej tematyce niż ten pierwszy:
    prawdziwa-legenda.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń