niedziela, 10 maja 2015

23. Rozświetlali serca myzyką



Nie pozwolę Ci odejść teraz

               Gdzieś z daleka dobiegł ją odgłos gitarowej muzyki, który jak magnez zadziałał, pobudzając, by iść ku niej. Jak światło przyciągało natrętne owady, tak Ags ruszyła wzdłuż alejki, niosąc w rękach szmaciane torby, wypełnione żywieniem. Nie zważała, że nadrabia sobie drogi, wybierając tę, która biegła do ulicznego grajka.  

                Nie wiedziała, dlaczego, ale zawsze czuła, że muzyka potrafi wypełnić luki życia. Nadawało to tchnienia w jej rozwiane żagle, popędzało do działania, wypełniało siłą. Chciała tylko na chwilę zobaczyć biegające po strunach place amatorskiego  muzyka. Uwielbiała przyglądać się takim zjawiskom, próbując uchwycić każdy ruch, idealnie wymierzony.

Zboczyła z trasy, którą osłaniały soczyście zielone drzewa i teraz  dostrzegła kilka osób, okalających człowieka, który przerywał zwykły szmer miasta, dźwięcznym głosem. Od razu przypłynęły do niej wspomnienia. Przerzuciła jeszcze ciężką torbę na drugie ramię, jednocześnie wyginając się, by druga nie upadła. Przemknęła szybko kilka metrów, dzielących ją od zgromadzenia i wlepiła swój smutny wzrok w chłopaka, siedzącego na betonowym murku. Zamknęła później powieki, skrywając za nimi radość, która natychmiast pojawiła się na ten widok. Udowodniła sobie, że to właśnie on. Zaskoczona odkryciem zapłonęła rumieńcem, ale była niezwykle szczęśliwa. Tego było jej trzeba, zobaczyć kogoś tak oddanego piosence. Zwłaszcza, gdy ten ktoś był dla niej znajomy.

 Przyglądała się zgrabnym palcom, wybijającym akordy. Zastanawiając się jakby to było, gdyby to ona przysiadła się obok niego. Lewą dłoń, układał w chwyty na gryfie, które również dobrze znała. Nagle poczuła tęsknotę, za tymi wieczorami, spędzonymi wśród znanych nut i wesołego śpiewu, śmiechu oraz ciepłego ogniska. Iskry rozpaliły się na jej policzkach, gdy obserwowała jego pochłoniętą w muzykę twarz. Tworzył swój świat, zapraszając przechodniów, by choć na chwilkę weszli w jego rytm. Jednak nie zważał na to co się wokół niego działo, jakby nie obchodzili go jego goście, traktował ich ze swoją wyższością. Zaczął śpiewać, jakąś przerażającą melodię, usłaną rozgoryczeniem, smutkiem, tęsknotą, za tym co jest piękne, kolorowe, jak skrzydła pazia królowej, a o czym nie powinien nawet marzyć, ale czego nie chciał się pozbawić. Ags wczuwała się w jego słowa, rozważając każde osobno. Czuła się w jakimś stopniu winna, że nie próbuje tego wszystkiego rozplątać. Choć w drugiej chwili zawstydziła się swoich śmiałych myśli.

 I wtedy właśnie ich spojrzenia spotkały się. Jej pełne nadziei, smutku i chęci pomocy. Jego twarde, skupione. Bardzo przytomnie patrzył jej w oczy, jakby doskonale wiedział, że ona tu jest od dawna, jakby nie musiał jej szukać wśród ludzi. Znalazł ją za pierwszym razem.

Zawstydziła się tym śmiałym posunięciem, bo zdała sobie sprawę, że żyje marzeniem, czymś co nigdy nie zostanie spełnione, a jednak wciąż natyka się na to, jakby dryfowała na poziomie błękitu nieba i chmur. Był dla niej kimś obcym, a jednakże znajomym. Jakimś romantycznym przebłyskiem tego świata, który zakłócił jej uwagę. Te wszystkie uczucia nadawały się do żmudnych wierszy, które ktoś wyśpiewywał na takim oto murku, wśród zapatrzonych na siebie ludzi, którzy zaraz po tym małym koncercie, wrócą do domów, zapominając.

                Odwróciła wzrok ku bransoletce, która lśniła w blasku słońca, ozdabiając jej nadgarstek. Westchnęła cichutko w duszy. Jeszcze raz powróciła do burych oczu muzyka, które przykuwały jej uwagę i leciutko się uśmiechnęła, nieznacznie, ale jednak. Nie wiedziała jak wyjaśnić, że tak bardzo się myli. To nie on tak się czuje, to ona jest w centrum świata, rzucana wśród żalów i niewyjaśnionych sytuacji. To ona popełnia błędy, bo gdy trzeba dobrać słowa, wyjaśnić, ona po prostu milknie, nie mogąc znaleźć w sobie odwagi, by przeciwstawić się sytuacji, pokazać, że też ma swoje własne, kolorowe odcienie barw tęczy, czy choćby o nich wyobrażenia.

– Tu jesteś – usłyszała obok swojego ucha znajomy szept. – Czy to…

Daniel odsunął się lekko, spojrzawszy swoimi poważnymi brązowymi oczami, zaglądając w jej niebieskie oceany nadziei, czekając na skinienie. Zawiesił słowa w niewypowiedzianej przestrzeni. Ona zaraz odgadła co mógł mieć na myśli. Poczuła się w jednej chwili przy nim niczym kanarek w klatce, zezłościła się troszeczkę tym zachowaniem przyjaciela, by niby jak mógł oceniać jej wybory.

– Tak, to on – mruknęła lekko zirytowana, panikując, bo grający chłopak, odwrócił od niej wzrok, skupiając się na instrumencie.  – Danielu, mógłbyś być bardziej taktowny?

– Na przykład? Co takiego zrobiłem? – Zaśmiał się tym swoim tonem, za który mógłby być ubóstwiany, ale nie w tej chwili.

– Weź ode mnie te torby, masz tu klucze – wręczyła bezpruderyjnie rzeczy w jego ręce – i daj mi chwilę.

Chłopak, zaskoczony, dał sobą porządzić, nawet nie protestując, bez żadnych głupich uwag, ale Ags na odchodne, by go udobruchać, jeszcze dodała:

– Wrócę i obiecuję, że poklepię cię po głowie i powiem: cacy.

Mrugnęła do niego, ale widziała, że brunet rzuca ukradkowe spojrzenie na, wzbudzającego zachwyt ludzi, muzyka, który właśnie kończył swój występ. Ags ścisnęło się serce na ten widok. Uwielbiała Daniela, sama nie wiedziała jak jeszcze to określić, bo rozumiał ją jak nikt inny, potrafił rozśmieszyć ją do łez, ale wyjątkiem było, że niechętnie patrzył na Ashtona. Nie potrafił pogodzić się z tym, że chciała tu zostać sama z blondynem, który od początku wydawał się mu podejrzany i stanowił jakiś rodzaj zagrożenia. Daniel jednak mimo wszystko nie chciał niczego Ags narzucać, więc potulnie skinął głową. Miał tylko nadzieję, że ona wróci już na zawsze i wtedy to on, Daniel, będzie służył jej wsparciem, bo on zawsze jest, nie zostawia, pozwala na wszystkie jej szalone zachcianki i sam jest zabójczo pokręcony.

***
Jestem zadowolona z tego wpisu, choć nie jest jakiś zabójczo rozbrajający. ;) 
Jednak złość mnie oblewa, wiedząc, że narobiłam sobie zaległości u większości z Was.
 Wciąż mówię, że nadrobię i tak jakoś wychodzi, że... nie wychodzi. xD
Dużo pracy, za dużo. 
Maj w dodatku w wyjazdach, więc od razu uprzedzam, że następny rozdział dodam już w czerwcu.
 Być może (a raczej na pewno) nie będę mieć nawet internetu i nie wiem,
 czy uda mi się coś naskrobać w tym tygodniu, przed wyjazdem,
 by chociaż wstawić tutaj, 
by samo się opublikowało.
Tak czy inaczej, zobaczymy co przyniesie nam wiatr. :)